Mały Staś Wyspiański namówił kolegów, by w czwórkę rozkołysali dzwon Zygmunta. Chciał, żeby dzwon bił tylko dla nich. Nikt wtedy nie przypuszczał, że za ćwierć wieku Zygmunt odezwie się podczas pogrzebu tego urwisa. Od tamtej chwili minęło równo 100 lat.
Był mroźny ranek 1903 r. Wracający z dyżuru w redakcji Adam Grzy- mała-Siedlecki zobaczył skulonego z zimna człowieka w ogródku kawiarni Schmidta na krakowskich Plantach. Ze zdziwieniem rozpoznał w tej postaci Stanisława Wyspiańskiego. Okazało się, że przez ostatnie trzy doby artysta oddawał się – bez przerwy na odpoczynek i jedzenie – lekturze Starego Testamentu. Dzieje narodu wybranego zrobiły na nim takie wrażenie, że nie mógł spokojnie usiedzieć w domu…
Rozpieszczony przez wujostwo
Z jednej strony wielki głód duchowości i geniusz artystyczny, z drugiej – zamiłowanie do rozrywki, „listy pełne imion panieńskich” i śmierć z powodu kiły. Taka niezwykle skomplikowana postać wyłania się z albumu Łukasza Gawła pt. „Stanisław Wyspiański. Życie i twórczość”, który ukazał się niedawno nakładem wydawnictwa Kluszczyński.
Autor, doktor teatrologii z Uniwersytetu Jagiellońskiego, postanowił stworzyć nieco inny portret Wyspiańskiego niż ten znany nam z wielu publikacji. – Większość z nich mówi przede wszystkim o Wyspiańskim-plastyku. Mnie zależało na tym, żeby pokazać człowieka z krwi i kości – zwierza się Łukasz Gaweł. Wielkim atutem albumu są także reprodukcje mniej znanych dzieł, jak choćby zaskakujący rysunek pieska umieszczony na ostatniej stronie.
Z książki dowiadujemy się sporo o dzieciństwie artysty, naznaczonym śmiercią matki i trudnymi relacjami z ojcem. Wychowywany był przez rozpieszczające go wujostwo. Uczył się przeciętnie, ale już w tym okresie ujawniło się jego zamiłowanie do książek, fascynacja teatrem i talent do rysunków. Na zainteresowanie historią wielki wpływ miały zapewne wycieczki na Wawel z ojcem – rzeźbiarzem, który zdejmował odlewy z królewskich posągów.
Podczas jednej z eskapad mały Staś namówił kolegów, by w czwórkę rozkołysali dzwon Zygmunta. „Przesłuchiwany” potem przez kard. Dunajewskiego, na pytanie, dlaczego tak uczynił, odpowiedział, że chciał, by Zygmunt bił tylko dla nich. Kardynał miał się roześmiać i powiedzieć, że na to trzeba być wielkim mężem. „Nie mógł się wówczas spodziewać, że już za ćwierć wieku Zygmunt odezwie się żałobnym tonem w czasie pogrzebu tego wisusa…” – pisze autor biografii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski