Komunistyczni oprawcy chcieli poniżyć Kazimierza Moczarskiego, umieszczając go w jednej celi z nazistowskim zbrodniarzem. Nie mogli przewidzieć, że zaowocuje to wspaniałą książką.
Kazimierza Moczar-skiego aresztowano w sierpniu 1945 roku za walkę z „władzą ludową”. Otrzymał wyrok 10 lat więzienia. Trzy, lata później jego proces został wznowiony. Czekając na wyrok, przez dziewięć miesięcy siedział w celi z generałem SS i policji Jürgenem Stroopem, katem warszawskiego getta. Tym razem Moczarskiego skazano na karę śmierci. W 1953 roku została ona zamieniona na dożywotnie więzienie. Przez kolejne lata Moczarski żył w cieniu szubienicy. Nie poinformowano go o zmianie wyroku.
W celi z wrogiem
Ta niesamowita historia osadzenia kapitana Armii Krajowej w jednej celi z niemieckim zbrodniarzem wojennym nie była dziełem przypadku, tylko celowym działaniem UB. Moczarski, który przed wojną był dziennikarzem, z uwagą słuchał przejmujących nieraz grozą wynurzeń Stroopa. Chociaż wielokrotnie nie mógł się powstrzymać przed gwałtowniejszą reakcją na jego wyznania, rozmawiał z nim spokojnie. Czy wynurzenia generała SS były szczere? Chyba tak. Nie miał nic do stracenia. Moczarski po wyjściu z więzienia weryfikował fakty przytaczane przez Stroopa. Autor „Rozmów…” poznał całą biografię nazisty. Chciał wniknąć w jego osobowość, dowiedzieć się, co sprawiło, że stał się ludobójcą. Po 11 latach Kazimierz Moczarski wyszedł z więzienia na mocy amnestii z 1956 roku. Swoje wspomnienia zdecydował się utrwalić w książce „Rozmowy z katem”, która ukazała się w 1975 roku. Nie doczekał jednak jej wydania.
Sylwetka kata
Książka stanowi doskonały materiał na scenariusz filmowy. Aż dziw bierze, że do tej pory taki nie powstał. Adaptowano ją tylko na potrzeby teatru. Najgłośniejszą z inscenizacji zrealizował w warszawskim Teatrze Powszechnym Andrzej Wajda. Dawniej poruszania niektórych wątków zabraniała cenzura. Maciej Englert, reżyser telewizyjnej adaptacji „Rozmów z katem”, którą zobaczymy w Scenie Faktu Teatru Telewizji, miał już pełną swobodę. I z niej skorzystał. Skupił swoją uwagę na tym, co w książce najważniejsze: przedstawienie sylwetki kata.
Moczarskiemu i Stroopowi towarzyszy w celi Gustaw Schielke, oskarżony o zbrodnie policjant. Czasem sprowadza Stroopa na ziemię, kiedy ten usiłuje przedstawić się korzystniej w oczach współwięźniów. W roli Schielkego wystąpił Sławomir Orzechowski, tworząc znakomitą kreację. Zresztą cała opowieść, która tylko kilkakrotnie wychodzi poza więzienną celę, daje aktorom ogromne możliwości pokazania skali swego talentu. Piotr Fronczewski wykorzystał ją w pełni. Stworzył wiarygodną, prawdziwą w każdym słowie i geście sylwetkę człowieka, który został katem. Postać schizofreniczną. Stroop z jednej strony jest dobrym mężem i ojcem, a z drugiej perfekcyjnym, nieczułym na cierpienie, zimnym mordercą. Całkowicie podporządkowanym nazistowskiej ideologii. Człowiekiem wyznającym absurdalne teorie na temat rasy panów, Żydów czy różnorodnych koncepcji pseudohistorycznych. Wiernym jej nawet po klęsce Rzeszy. Niedopuszczającym do siebie cienia wątpliwości co do słuszności swoich działań. Można się zastanawiać, czy wybór poszczególnych fragmentów książki w spektaklu zawsze był właściwy. Ale jedno jest pewne. Zachęca on do zapoznania się z całością.
Rozmowy z katem; reż. Maciej Englert, wyk.: Andrzej Zieliński (Kazimierz Moczarski), Piotr Fronczewski (Jürgen Stroop), Sławomir Orzechowski (Gustaw Schielke), Marek Kasprzyk (Józef Różański), Maciej Wojdyła (Roman Romkowski); TVP 1, poniedziałek 16 kwietnia, godz. 21.20
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz