Philipowi Gröningowi udała się rzecz niesłychana. Zrealizował film w miejscu dotąd niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika. W Grande Chartreuse, klasztorze kartuzów w Alpach Francuskich.
Na realizację filmu czekał od 1984 roku, bo wtedy zrodził się jego projekt. Dopiero dziewiętnaście lat po pierwszym spotkaniu z przeorem klasztoru usłyszał przez telefon: „Jesteśmy gotowi”. Oznaczało to zgodę na robienie zdjęć w klasztorze, gdzie nie mają wstępu turyści ani dziennikarze. Tylko raz, w 1960 roku, dwóch dziennikarzy wpuszczono na teren kartuzji, ale nie mogli fotografować zakonników.
Zakon kartuzów powstał w 1084 roku. Założył go św. Brunon z Kolonii. Obok trapistów i kamedułów, jest to zakon o najbardziej surowej regule w Kościele katolickim. Kartuzi poszukują Boga w samotności. Z reguły nie przyjmują odwiedzin, nie używają radia ani telewizji. Informacje o tym, co dzieje się na świecie, uzyskują od przeora. Dwa razy w roku, w czasie nazywanym przez nich okresem kontemplacji, mogą odwiedzać ich członkowie rodziny. Spotykają się w kaplicy, gdzie każdego dnia odprawiana jest liturgia, oraz podczas południowego posiłku w niedziele. Raz w tygodniu mogą wyjść na spacer poza klasztor.
Reżyser-pustelnik
Zdjęcia do filmu rozpoczęły się wiosną 2002 roku, a Gröning spędził w klasztorze prawie sześć miesięcy. Na co dzień towarzyszył mnichom z kamerą, jednak musiał doświadczyć pustelniczej egzystencji. Tylko tak mógł się do nich zbliżyć. Miał szczęście. W czasie kręcenia zdjęć przyjęto do klasztoru dwóch nowicjuszy. – Brałem udział w ich życiu, codziennych obowiązkach, żyłem w celi jak mnich. Byłem częścią tej niezwykłej równowagi, opierającej się równocześnie na osamotnieniu i wspólnocie. Nakręciłem tam film, nagrałem dźwięk, opracowałem ostateczną wersję… Była to moja podróż w głąb ciszy – mówi.
Z nakręconego materiału powstał pełnometrażowy film, jego krótsza wersja dla telewizji, album ze zdjęciami oraz płyta z nagraniami Mszy i psalmów. W ubiegłym roku „Wielka cisza” otrzymała nagrodę Europejskiej Akademii Filmowej jako najlepszy film w kategorii filmu dokumentalnego.
Film jak modlitwa
Ten film przeżywa się jak modlitwę. Modlitwę w ciszy i skupieniu. Oglądamy powtarzające się codziennie zwyczajne zajęcia mnichów. Przygotowanie posiłków, pracę, a za chwilę modlitwę. W filmie nie znajdziemy zbędnego kadru. Każdy z nich ma znaczenie, podobnie jak wszystko, co według odwiecznej reguły wykonują mnisi.
W filmie nie ma żadnego komentarza. Jest zbędny. Wchodzimy w świat ciszy, gdzie nie dociera zgiełk i hałas współczesnego świata. Istnieje tylko tu i teraz. Zastanawiamy się, który z tych światów jest bardziej autentyczny, który daje nam szansę znalezienia się bliżej Boga. To film dający wrażenie, że prawie trzy godziny spędzamy z ludźmi, którzy Go znaleźli. Film, w którym cisza krzyczy.
Wielka cisza; reż. Philip Gröning, Francja/Szwajcaria/Niemcy 2005
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz