Rozmowa ze Sławomirem Fabickim, reżyserem filmu „Z odzysku”
Edward Kabiesz: Pański film „Z odzysku” znowu ma szansę ubiegać się o nominację do Oscara. Czy ten wybór był dla Pana zaskoczeniem?
Sławomir Fabicki: – Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się po Festiwalu w Gdyni, że mój film będzie polskim kandydatem do nominacji. Jestem oczywiście bardzo szczęśliwy, że to, co robię, jest doceniane i odbija się echem w Polsce i na świecie.
Z czego wynika popularność Śląska jako tła wielu rozgrywających się na ekranie dramatów? Czy w tych filmach widzimy prawdziwy obraz Śląska?
– Dla mnie Śląsk jest miejscem tragicznym. To co, stało się po roku 1989, czyli z jednej strony wolność i rozwój gospodarczy, a z drugiej strony straszne rozwarstwienie społeczne. Mnóstwo ludzi niemających pracy zostało odrzuconych, a ja właśnie zajmuję się takimi ludźmi. Wybrałem Śląsk z powodu tych kontrastów. Mój film nie opowiada o Śląsku. Starałem się stworzyć bardziej uniwersalne miasteczko gdzieś na Śląsku. Śląsk jest swego rodzaju wrzodem, który rodzi pytanie, dlaczego ten Śląsk zostawiliśmy, dlaczego zostawiliśmy tych ludzi. Dlaczego nie pochylamy się nad nimi.
Czy nakręcił Pan współczesny moralitet?
– Nazwałbym ten film raczej dramatem wyboru. Każdy z jego bohaterów musi podjąć decyzję i ponieść konsekwencje swego wyboru.
Bohater podejmuje złe decyzje, czy może zawrócić z tej drogi?
– Jednoznacznie pokazałem odkupienie bohatera filmu. Na końcu wycofuje się, ponosząc wszelkie konsekwencje swojego wyboru. Scena, w której płynie do domu, niby syn, a właściwie wnuk marnotrawny, do tych wartości, od których odchodził, świadczy, że ja go właściwie uratowałem. Dla mnie nie jest ważne, czy on dopłynie czy nie, ale ważny jest sam wybór celu, do którego płynie. W tym filmie starałem się także dyskutować z ideologią głoszącą, że cel uświęca środki. Nie wolno poświęcać pewnych wartości. Po prostu nie wolno ze szczytnych intencji robić rzeczy złych. Wojtek, mimo że te złe rzeczy robi z miłości i wydaje mu się, że może uniknąć zła, wsiąka coraz bardziej. Dlatego że jest niedojrzały, podatny na wpływy, tylko wydaje mu się, że jest mężczyzną. Daje się Gaździe zmanipulować. Nie da się uprawiać flirtu z diabłem. Dojrzałość pokazuje na końcu, kiedy swojej dziewczynie, o którą tak walczył, pozwala odejść.
Wojtek wychował się w rodzinie kultywującej tradycyjne wartości. Skąd bierze się fakt, że młodzi ludzie często porzucają wartości, w których zostali wychowani?
– Myślę, że z takiego pędu, by szybko osiągnąć niezależność, jakiś status materialny. Także dlatego, że taki model życia promowany jest obecnie. Model sukcesu za wszelką cenę. On także próbuje uwolnić się z domu, uwolnić od dziadka, który wszystko wie najlepiej. Dziadek, mówiąc pewne rzeczy, ma rację, natomiast nie ma racji w sposobie przekazywania, nie dając Wojtkowi żadnego prawa wyboru. Niech popełnia te błędy, ale w małej skali, by nie popełnić później dużych błędów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz