Po ucieczce z klasztoru ksiądz Jan spotyka dziewczynę, która się w nim zakochuje. Ona nie wie, że on jest księdzem. Kiedy dziewczyna rozbiera się i prowokuje, Jan odmawia i wyznaje, że jest kapłanem. Część widzów wybucha śmiechem.
To scena z filmu Andrzeja Seweryna „Kto nigdy nie żył”. Reakcja widowni daje sporo do myślenia. W czasie Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni można było odnieść wrażenie, że postać księdza na ekranie najczęściej powiela utrwalone stereotypy. Jako postać drugoplanową oglądaliśmy księdza w kilku filmach, natomiast w filmie Seweryna ksiądz Jan jest głównym bohaterem. W trzech produkcjach autorzy wprowadzili na ekran biskupów.
Funkcjonariusz w układzie
Interesujący film Wiesława Saniewskiego „Bezmiar sprawiedliwości” został zainspirowany głośną na początku lat 90. sprawą zamordowania dziennikarki telewizyjnej. O morderstwo został oskarżony jej kolega z pracy. Historię procesu opowiada mecenas Wilczek, który w nim uczestniczył. Snuje on trzy opowieści, z trzech punktów widzenia: prokuratora posiłkowego, adwokata i sędziego.
Każda ze stron procesu tkwi w jakimś układzie. Saniewski analizuje powiązania między ludźmi, których zadaniem jest dociec prawdy i wydać wyrok. W tym układzie tkwi też arcybiskup, grany przez Igora Przegrodzkiego. Bohaterowie filmu kilkakrotnie przytaczają jego opinie, natomiast samego arcybiskupa widzimy na ekranie tylko w jednej scenie, za to znaczącej – jako dygnitarza, z którym liczą się lokalni politycy i prawnicy. W czasie przyjęcia arcybiskup za suto zastawionym stołem wita gości. Z kontekstu, w jakim funkcjonuje postać biskupa w filmie, wynika, że mało obchodzi go prawda.
Tragikomedia Sylwestra Chęcińskiego „Przybyli ułani”, z telewizyjnego cyklu „Święta polskie”, rozgrywa się w popegeerowskiej wiosce, w rocznicę Cudu nad Wisłą. Wójt organizuje uroczystość poświęcenia tablicy upamiętniającej wyzwolenie wsi z rąk bolszewików w 1920 r. Na uroczystość przybywają marszałek województwa i biskup. Ponieważ przybycie zaproszonego kombatanta się opóźnia, biskup niecierpliwi się coraz bardziej. Musi jeszcze dziś wziąć udział w kolejnych uroczystościach.
W obu filmach hierarchowie Kościoła przedstawieni są jako zapracowani urzędnicy instytucji, której politycznego wpływu na to, co dzieje się w Polsce, nie można przecenić. Dalecy są od trosk dotykających bezpośrednio ludzi i wiernych. Na ekranie nie dostrzeżemy religijnego wymiaru ich posługi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz