Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic... C. K. Norwid
To był niedzielny wieczór, już prawie letni, ciepły. Z zorzami na chabrowym niebie – wieczór taki jak trzeba. Na placu przed kościołem Najświętszego Serca Pana Jezusa w Jastrzębiu trwał festyn parafialny. W powietrzu unosił się zapach bzu i grillowanych kiełbasek. Nad nami – kołowanie gołębi, pikowanie jaskółek. W kameralnym gronie 200 osób rozmawialiśmy o poezji… Właśnie wtedy spotkałem Michała. Podarował mi nieduży arkusz papieru z dwoma wierszami. Jeden z nich nosił tytuł „Wieczór w Jastrzębiu” i teraz go przepisuję:
Gdy w Jastrzębiu słońce kłania się niebiosom
i opada wśród różowych chmur i dymów,
miasto cichnie i nadaje swym odgłosom
tony pieśni pożegnalnej, pełnej rymów.
Tu autobus na Cieszyńskiej przyhamuje,
tam w oddali na Ruptawie pociąg stuka.
Człowiek biegnie, w parku młodzież spaceruje.
Starsza pani do sąsiadki swojej puka.
Alejami pomykają samochody,
puszcza parę elektrownia w Moszczenicy.
Ptaki kąpią się w basenach dla ochłody,
przed uczelnią siedzą żacy z okolicy.
W długich blokach okna rzędem różowieją
chcąc zachować jak najdłużej widok słońca
i wydaje się, że drgają, że się chwieją
od parteru gasnąc w górę, aż do końca.
Słońce zgasło, zapalają się neony.
Rozbłysnęły drogi, bloki i sklepiki.
W parku grają, po kościołach biją dzwony
by nadziei o wieczności tchnąć promyki.
(Michał Wota, Jastrzębie, 2000 r.)
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Jezry Szymik, teolog, poeta, profesor KUL