Tłumów nie było. Cóż, wyzwanie niezwykłe. Zagrać księdza Jerzego Popiełuszkę w przygotowywanym właśnie filmie fabularnym. Produkcja rusza jeszcze jesienią.
W czwartek przed południem w Domu Pielgrzyma „Amicus” przy ko-ściele św. Stanisława Kostki w Warszawie, w dniu castingu do roli księdza Jerzego w filmu „Popiełuszko”, nie było tłumów. Początkowo zgłosiło się około trzydziestu osób, jednak ostatecznie na liście oczekujących w kolejce znalazło się 112 nazwisk. W tym jedna osoba, która specjalnie przyleciała z Rzymu. Zgłosiła się nawet starsza pani. Nie kandydowała oczywiście do roli tytułowej, chciała tylko zagrać w filmie.
Na schodach i przed salą konferencyjną, w której reżyser Rafał Wieczyński wraz z ekipą przesłuchuje kandydatów, kilkanaście osób spokojnie przygotowuje się do występu przed kamerą. Nie widać podniecenia ani zdenerwowania. Ale każdy wychodzący już po występie musi odpowiedzieć czekającym na pytanie: „jak poszło?”.
Muszę mieć pewność
Casting miał charakter otwarty, mogli w nim wziąć udział zarówno amatorzy, jak i zawodowcy. Zresztą już od początku roku szukano odtwórcy głównej roli wśród aktorów. – Od stycznia prowadziliśmy po cichu castingi – mówi w przerwie Rafał Wieczyński. – Należy sprawdzić wszystkie możliwości. Talent aktorski jest najważniejszym kryterium przy wyborze odtwórcy tej roli. Oczywiście również jakieś podobieństwo fizyczne, a także znajomość wiary, bo trzeba zagrać księdza. Z poważnymi kandydatami chcemy popracować, żeby poznali księdza Jerzego, żeby się wczuli w postać, później nakręcić konkretne sceny i zobaczyć ich na ekranie. Nie wyznaczam sobie terminu do którego muszę znaleźć odtwórcę roli. Muszę mieć pewność, że to jest ten.
Sobowtóra nie było
Do domu pielgrzyma przybyli młodzi ludzie z całej Polski. Studenci, początkujący aktorzy szukający swojej szansy w filmie i amatorzy, przedstawiciele różnych zawodów. Wszyscy mniej więcej spełniali warunki podane w opisie poszukiwanego kandydata, ale sobowtóra księdza Jerzego nie spotkano. Zresztą podobieństwo fizyczne nie było tu najważniejsze. Po wejściu na scenę, gdzie znajdował się tylko stół i krzesło, zostawali oko w oko z kamerą, odtwarzając przygotowany przez siebie wybrany fragment kazania czy innego tekstu księdza Jerzego. Reżyser cierpliwie udzielał wskazówek stremowanym amatorom.
Nie interesowałem się
– W ostatniej chwili dowiedziałem się, że jest tu ktoś potrzebny do roli księdza – wyznaje aktor grający od kilku lat w pozawarszawskim teatrze. – Zaraz jadę na dwa kolejne castingi do reklamy. Na miejscu dostałem tekst, ale prawdę mówiąc, bardzo mało się przygotowywałem. Przeczytałem, próbowałem sobie stworzyć w głowie obraz księdza Jerzego Popiełuszki, no i kolega zdążył mnie przepytać parę razy. Wcześniej nie interesowałem się postacią księdza Popiełuszki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz