Historia mojego życia powie światu to, co mówi mnie: że istnieje pełen dobroci Bóg, który wszystko wiedzie ku najlepszemu.
Ci, których nazwisko kończy się na sen... z tych nic już w świecie nie będzie; trzeba się wziąć pod boki i z daleka trzymać się od tych sen, sen – mówi córka szambelana w opowieści Hansa Christiana Andersena (1805–1875) „Dziecięca paplanina”. W stojącym za uchylonymi drzwiami chłopcu, zasmuconym wypowiedzią dziewczynki, bez trudu rozpoznajemy drugie ja autora.
Andersen zdołał pokonać wiele psychologicznych barier i wytworzyć w sobie zdolność empatii, choć pod pewnymi względami do końca pozostał dziwakiem. Ale to właśnie owa niezwykła umiejętność współczucia, wczuwania się w najrozmaitsze ludzkie sytuacje i dramaty, stała się siłą jego pisarstwa.
Kompleks brzydkiego kaczątka – nabyty w dzieciństwie – wynikał z poczucia niższości wobec „dobrze urodzonych”.
Pewnie dlatego z takim zapałem słuchał mały Hans fantazjowania swojej babki o jej rzekomo arystokratycznym pochodzeniu. Sam potem chwalił się, że jest potomkiem szlacheckiego rodu, za co nieraz doznawał upokorzeń. Ich ślady znajdujemy zarówno w twórczości Andersena (np. „Pod starą wierzbą”, „Cierniowa droga sławy”, „Czerwone trzewiczki”), jak i w całym jego życiu. Nawet wtedy, gdy był u szczytu sławy, nie bardzo chciał uwierzyć, że jest już łabędziem.
A jednak, pomimo wielu porażek i cierpień, u kresu swojej ziemskiej wędrówki pisarz potrafił spojrzeć na przebytą drogę pogodnie i z wdzięcznością, jako na wielki dar. Teresa Winek w szkicu „Andersen mniej znany” przytacza wymowny fragment jego autobiografii: „Życie moje to piękna baśń, tak bogate jest i szczęśliwe.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Babuchowski