– W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego! – Starsza kobieta przeżegnała się ze zdziwienia. – To Cyganie też są katolikami?
Niedzielny wrześniowy poranek. Pielgrzymka ma wyruszyć w południe, ale już od rana na placu przed kościołem w Łososinie Górnej jest ruchliwie i głośno. Dojeżdżają kolejne grupy Romów z Żywca, Nowego Targu, Czarnej Góry, Wadowic, Mielca, Stalowej Woli, Starego Sącza... Miejscowi, z okolic Łososiny Górnej i Limanowej, przychodzą na nogach. Witają się, śmieją, rozmawiają. Język romski miesza się z polskim.
Bracia i pielgrzymi
Wszystko zaczęło się w 1983 roku. Ks. Stanisław Opocki rozpoczął jako wikary pracę w Łososinie Górnej, niewielkiej wsi oddalonej o 5 kilometrów od Limanowej. Tam spotkał kilka biednych rodzin romskich, które znajdowały się na marginesie społeczeństwa. „Nie sztuka zajmować się tylko »porządnymi« katolikami” – pomyślał. I rozpoczął duszpasterstwo wśród Cyganów. Trzy lata później zorganizował pierwszą pielgrzymkę Romów do Limanowej. Uczestniczyły w niej 102 osoby. To był sukces, bo chyba nikt oprócz niego nie wierzył, że pielgrzymka dojdzie do skutku. Dziś ksiądz Stanisław jest krajowym duszpasterzem Romów, a tegoroczna pielgrzymka jest już 25. – To jest dla nas prawdziwe święto.
Możemy się spotkać i zjednoczyć. Na tym spotkaniu nieważne są podziały, odmienne kultury czy tradycje. Ważne, że jesteśmy tu jako bracia – przekonuje Bogdan Trojanek, lider zespołu Terne Roma. Na pielgrzymkę przyjechał z rodziną i zespołem. Po Mszy świętej mają zagrać koncert na rynku w Limanowej. – Jestem tu bardziej jako pielgrzym, a nie jako artysta. Przyjechałem, aby się pomodlić, połączyć z Bogiem. Od dawna moim marzeniem, jako katolika, człowieka wierzącego, było uczestniczyć w tym wydarzeniu. Nie wszyscy uczestnicy pielgrzymki są tak pewni swojej wiary jak Bogdan. – Ja nie praktykuję, nie robię znaku krzyża, nie modlę się – przyznaje 42-letni Cygan, na co dzień instruktor sztuk walki. – Jeśli chodzi o wiarę, jestem gdzieś, ale sam nie wiem, gdzie. Tutaj przyjeżdżam, bo szukam. Kiedy przyjdzie do mnie ksiądz, zawsze go przyjmuję. Usiądzie i rozmawiamy – opowiada.
Modlitwa koniokrada
Wyruszamy. Do sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Limanowej mamy przynajmniej 5 km. Pielgrzymkę prowadzą wozy cygańskie i bryczki ciągnięte przez konie. Młody Rom, idący tuż za taborem, niesie krzyż. Dalej maszeruje grupa około 600 osób. To o 100 więcej niż w zeszłym roku. Były lata, kiedy przyjeżdżało ich nawet 1400. Dziś wielu wyjechało do Anglii, za chlebem. – Ale tendencja znów jest wzrostowa – cieszy się ks. Opocki. Mężczyźni, którzy mają przyjąć bierzmowanie, są w eleganckich garniturach i wściekle żółtych kamizelkach. Kierują ruchem i pilnują porządku. Pielgrzymkową grupę zamyka policyjny radiowóz. Dziesiątki Różańca przeplatają się ze śpiewem.– Romowie modlą się na swój sposób. Na każdym kroku się modlą – mówi z przekonaniem Don Wasyl. Jest niekwestionowaną gwiazdą muzyki cygańskiej. Cieszy się wśród Romów autorytetem i szacunkiem. Sam szczyci się, że jego rodzina od wieków zajmowała się muzyką, a pradziadowie grali na dworach królewskich i książęcych, między innymi dla Marysieńki Sobieskiej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Piotr Studnicki