Kult polskiej zakonnicy zapoczątkowali angielscy i francuscy jeńcy. Do błogosławionej Sancji modlą się teraz studenci o zdanie egzaminów, a także małżeństwa, które nie mogą mieć dzieci.
Siostra Sancja Janina Szymkowiak obchodziłaby w tych dniach 100. urodziny. Niestety, przeżyła tylko 32 lata. W czasie kilkuletniego pobytu w klasztorze serafitek niczym spektakularnym się nie wyróżniła. A jednak 60 lat po śmierci Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną. Czym zasłużyła na wyniesienie na ołtarze? – Cichym, zakonnym życiem, którym pokazała, że świętość nie jest dla elit, ale dla każdego – mówi ks. Mateusz Misiak, kustosz sanktuarium bł. Sancji w poznańskim kościele św. Rocha.
Z obrazkiem na egzamin
W czasie sesji egzaminacyjnej przy sarkofagu z relikwiami błogosławionej serafitki można spotkać wielu młodych ludzi. To studenci, którzy przychodzą prosić Sancję o powodzenie na egzaminach albo podziękować jej za dobrą ocenę w indeksie. – Nasza błogosławiona przed wstąpieniem do klasztoru studiowała, dlatego studenci uważają ją za starszą koleżankę w niebie i za swoją patronkę – tłumaczy ks. Misiak. – I w ważnych chwilach studenckiego życia proszą ją o wstawiennictwo u Boga – dodaje. Kilka lat temu kustosz ułożył dla studentów specjalną modlitwę. „Niech studia moje wzbogacają mój umysł i uszlachetniają moje serce, by coraz żarliwiej poznawało Twoją prawdę” – głosi wyłożony przy sarkofagu tekst.
Przypomina też, że „być dobrym to więcej, niż wiele umieć”. – Ta modlitwa to taki dozwolony doping w czasie sesji – odpowiadają studenci z pobliskiej Politechniki Poznańskiej, którzy w okresie egzaminów często zachodzą do kościoła św. Rocha. Wielu wierzy w skuteczność wstawiennictwa zakonnicy. – Chwile wyciszenia pozwalają opanować egzaminacyjny stres – twierdzą. Do szukania pomocy u Sancji przyznają się także same serafitki. Siostra Cecylia Belchnerowska, dyrektor prowadzonego przez zakonnice Domu Pomocy Społecznej, gdy studiowała na KUL-u, na egzaminy zawsze zabierała obrazek Sancji – wtedy kandydatki na ołtarze. Twierdzi, że wizerunek sługi Bożej zawsze jej pomagał. – Ja do każdego zeszytu z notatkami z wykładów wpisywałam modlitwę do Sancji – wspomina z kolei studenckie czasy s. Miriam Stopikowska, dziś wikaria poznańskiej prowincji serafitek, do której należała błogosławiona.
Ksiądz w rodzinie wystarczy
Marianna Szymkowiak nie chce słyszeć, że jej córka pójdzie do klasztoru. Woli, żeby skończyła studia i założyła rodzinę. Urodzona 10 lipca 1910 roku w Możdżanowie – maleńkiej wiosce koło Ostrowa Wielkopolskiego – Janina jest najmłodszym dzieckiem w rodzinie Szymkowiaków. Marianna i Augustyn mają jeszcze czterech synów. Jeden został księdzem. – Dom był bardzo religijny. Ale rodzice nie mogli się pogodzić, że ich jedyna córka założy zakonny habit – opowiada s. Miriam. Podobno matka Janiny była mocno przeciwna jej wyborowi. Na razie Janina zdaje maturę w ostrowskim gimnazjum i rozpoczyna studia na Uniwersytecie Poznańskim – wybrała filologię francuską. W czasie studiów działa w Sodalicji Mariańskiej – katolickim stowarzyszeniu zrzeszającym czcicieli Matki Bożej. Pomaga ubogim.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
(obraz) |
Stanisław Zasada, korespondent "Gościa" z Wielkopolski