O tym, czy Całun Turyński jest świadkiem męki i zmartwychwstania Jezusa, z historykiem i badaczem całunu, prof. Idzim Panicem rozmawia Edward Kabiesz.
Edward Kabiesz: Dlaczego Całun Turyński jest tak rzadko wystawiany?
Prof. Idzi Panic: – Przede wszystkim dlatego, że jest cenny w sensie materialnym. Ma prawie 2000 lat i wymaga szczególnej opieki.
Czy to nie utrudnia zadania badaczom, którzy również nie mają do niego łatwego dostępu?
– To nieprawda. Całun jest bardzo dobrze zbadany. Do badania żadnego innego przedmiotu nie wprzęgnięto tak wielu różnych dyscyplin nauki; są to między innymi fizyka, chemia, biologia, matematyka, astronomia, medycyna, kryminologia, historia, a ostatnio również informatyka.
Dlaczego więc budzi tyle kontrowersji?
– Prawdziwą ich przyczyną, wbrew pozorom, nie jest wiek płótna. Nie chodzi też o materiał, z którego całun został utkany. Kontrowersje budzi wizerunek, który na całunie każdy może dostrzec, czyli widok człowieka ukrzyżowanego w sposób podobny do tego, jaki znamy z Ewangelii. Chodzi więc o osobę Jezusa. Gdyby nie to, płótno nie budziłoby jakichkolwiek dyskusji. Każdy bez oporów przyjąłby wyniki dociekań historyków.
Czy Całun Turyński to rzeczywiście płótno, w które zawinięto ciało Chrystusa, jak pisze Pan w swojej najnowszej książce? A może jest „wielkim fałszerstwem, mistyfikacją średniowiecznego oszusta albo dziełem artysty”, jak wielokrotnie pisano?
– To jest autentyk.
W książce nie znajdujemy takiego jednoznacznego stwierdzenia.
– W książce formułuję przykłady różnych opinii o całunie. Sam na pytanie, czy jest autentyczny, odpowiadam pozytywnie.
Ale pisze Pan, że 100-procentowej odpowiedzi na pytanie, czy całun jest płótnem grobowym Chrystusa, a więc świadkiem Zmartwychwstania, „nie ma i zapewne nie będzie. O tym każdy z nas dowie się po własnej śmierci”.
– W moim przekonaniu, żeby mieć 100-procentową pewność, że całun jest świadkiem Zmartwychwstania, musiałbym być na miejscu, gdy Jezus opuszczał płótno. Nas tam przecież nie było. A więc zostaje ten 0,1 procent niepewności, a zatem – wiara. Wierzymy na podstawie Ewangelii, a nie całunu. Jezus mówi: „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Wracając do całunu, na podstawie znanej nam, pochodzącej z badań wyzbytych uprzedzeń wiedzy, odpowiedź nasunie się sama. Nie znamy na ziemi innego, podobnego przypadku odbicia wizerunku. Od tamtego czasu miliardy ludzi pochowano w różnych płótnach, a tylko w tym jednym wystąpiło takie zjawisko. Jaka więc może być inna odpowiedź?
Wykonanie słynnych zdjęć całunu przez Secondo Pię 28 maja 1898 roku otwarło w jego dziejach zupełnie nowy rozdział. Co w nich było niezwykłego?
– Fakt, że obraz na całunie ma charakter negatywu, a w średniowieczu nie znano fotografii. Dla zwolenników teorii o fałszerstwie była to konstatacja niebezpieczna. Ludzie mogli uznać wizerunek z całunu za świadectwo zmartwychwstania. Od razu podjęto działania, które miały dowieść fałszerstwa. Wyszły one od części duchowieństwa katolickiego oraz sporej grupy duchownych różnych wyznań protestanckich. Paradoksalnie, człowiek, który otrzymał zadanie ośmieszenia Secondo Pii
i udowodnienia mistyfikacji, profesor Yves Delage, choć agnostyk, doszedł do odmiennych wniosków.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Prof. zw. dr hab. Idzi Panic