Kard. Karol Lavigerie dał swoim misjonarzom jasne wytyczne: pokochajcie Afrykę! Pokochali. Kiedy zaczynali pracę, katolików na całym kontynencie liczono w tysiącach. Dziś jest ich ponad 165 milionów.
Karol Lavigerie, biskup dobrze prosperującej francuskiej diecezji Nancy, ma 41 lat, gdy w styczniu 1867 roku otrzymuje list od gubernatora Algierii, marszałka Patryka de MacMahona. Marszałek – na mocy ówczesnego konkordatu – proponuje mu objęcie stanowiska arcybiskupa Algieru. Reakcja Lavigerie daleka jest od entuzjazmu. „Panie Marszałku, proponuje mi Pan misję wielce trudną, stolicę biskupią pod każdym względem niższą od tej, która jest mi tak droga. Biskupowi katolickiemu pozostaje tylko jedna odpowiedź: godzę się na tę bolesną ofiarę, której ode mnie zażądano” – pisze do gubernatora.
Obiecuję śmierć męczeńską
Czy gubernator przypuszczał, że ta nominacja odmieni oblicze Afryki? Bp Lavigerie – prorok, wizjoner, architekt misyjnego Kościoła, mianowany później pierwszym kardynałem Afryki, nieustannie się spieszył. „Jeszcze tylu ludzi do ewangelizacji, tyle misji do otwarcia, tyle kościołów do zbudowania”. Rok po objęciu urzędu, w odpowiedzi na misyjny zapał kilku kleryków, tworzy w Algierii podwaliny zgromadzenia Misjonarzy Afryki. Pierwotnym zadaniem misjonarzy jest praca pośród muzułmańskiej ludności Algierii. I bynajmniej nie chodzi o prozelityzm, bo tego typu działalności bp Lavigerie stanowczo zabrania. Biskup dąży do poprawy relacji między chrześcijanami a muzułmanami. Sposobem głoszenia Ewangelii ma być świadectwo życia. „Ale to jeszcze nie wszystko. Algieria jest przecież bramą otwartą na kontynent… Tam przede wszystkim trzeba zanieść dzieło chrześcijańskiego apostolatu” – pisze w liście do francuskich biskupów.
Wkrótce do francuskich seminariów wysyła bezpardonowy apel: „Ludzi, ludzi ożywionych duchem apostolskim, duchem odwagi, wiary, wyrzeczenia. Nie obiecuję nic poza ubóstwem, cierpieniem i wszystkimi wyrzeczeniami, jakie czyhają w krajach dotąd nieznanych, a być może i śmierć męczeńską”. Wyraziste zawołanie nie pozostaje bez odzewu. Do Algierii napływają przyszli misjonarze, a „męczeńska oferta” to nie gołosłowne „łowienie kandydatów”. W 1876 r. trzech pierwszych ojców, którzy wyruszają w głąb Czarnego Lądu, po tygodniu podróży zostaje zamordowanych przez przewodników – Tuaregów. Podobny los spotyka kolejną karawanę. „Krew męczenników jest nasieniem chrześcijan” – reaguje bp Lavigerie. Gdy więc w 1878 r. papież Leon XIII prosi go o stworzenie misji w Afryce Środkowej, Lavigerie bez wahania posyła kolejnych misjonarzy – w okolice Wielkich Jezior. Są pionierami misji katolickich w tamtym rejonie. Wkrótce Ojcowie Biali (nazwani tak potocznie od koloru arabskiej tuniki ghandury, którą przyjęli jako habit) obejmują działalnością tereny dzisiejszej Tanzanii, Kenii, Ugandy, Rwandy, Burundi, Konga i Zambii. Kilka lat później tworzą misje w Afryce Zachodniej: obecne Burkina Faso, Ghana i Mali. Z ojcami wyruszają Siostry Misjonarki Afryki (Siostry Białe), założone przez bp. Lavigerie w 1869 r. W przekonaniu arcybiskupa działalność apostolska sióstr „jest o wiele ważniejsza wśród niewiernych niż praca mężczyzn”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Błażyca