Stan Kościoła w Polsce - Debata GN Zdaniem Marka Zająca, nie ma sensu rozstrzygać, czy Kościół jest w kryzysie, czy ma się dobrze. Należy pracować tak, jakby kryzys istniał. Według publicysty, dziś w Kościele w Polsce najbardziej potrzebna jest codzienna, zwykła świętość.
Żonglując statystykami, udowodniłbym niemal każdą z góry założoną tezę. Tak oto można by z pełnym przekonaniem twierdzić, że w naszym Kościele kryzysu nie ma, bo liczba Polaków regularnie uczestniczących w niedzielnych Mszach św. nie zmalała tak drastycznie, jak wieszczyli pesymiści, i wynosi solidne 40 proc. Na tym nie koniec dobrych wiadomości, bo z poziomu około 10 proc. na początku lat 80. do ponad 15 proc. poszybowała liczba przystępujących do Komunii św., co może dowodzić, że wiara stała się w większym stopniu świadomym wyborem niż bezmyślnie odziedziczonym po przodkach rytuałem. Na dodatek w społeczeństwie wzrósł na przykład odsetek przeciwników aborcji na życzenie, a to z kolei pozwalałoby wysnuć twierdzenie, że, wbrew pozorom, Polacy wcale nie są impregnowani na nauczanie Kościoła.
Ale bez większych trudności można by też wysnuć tezę przeciwną – Polska wkroczyła na drogę stopniowego obumierania katolicyzmu, którą od dziesięcioleci kroczą społeczeństwa sytego Zachodu. Laicyzacja postępuje wprawdzie nie tak gwałtownie jak w Niemczech czy Holandii, ale nad rodzimym Kościołem wisi jak miecz Damoklesa, np. w statystykach dotyczących dominicantes w porównaniu z 2008 r. nastąpił spadek aż o 3,8 proc. I trudno w tym przypadku serio traktować wyjaśnienia, że zawiniła zła pogoda w dniu liczenia wiernych. Nadzieja tylko w tym, że badania w następnych latach nie potwierdzą trwałych tendencji spadkowych. Ale już bez wątpienia mamy do czynienia z głębokim kryzysem powołań do zgromadzeń żeńskich. Spada też liczba kleryków – zarówno diecezjalnych, jak i zakonnych.
Trzeba działać tak, jakby kryzys był
Kto zatem ma rację – optymiści czy pesymiści? Czy za kilkadziesiąt lat polski Kościół będzie wystawiał na sprzedaż – jak w Belgii – opustoszałe świątynie? A może to właśnie Polacy dowiodą, że modernizacja, wzrost zamożności i wykształcenia nie muszą iść w parze z sekularyzacją, i tym samym pozostaniemy katolicką wyspą na zeświecczonym europejskim oceanie? Realista, zamiast brać stronę optymistów czy pesymistów, wie jedno: od kryzysu gorszy może być tylko kryzys na pierwszy rzut oka niewidoczny, podskórny, powoli kruszący fundamenty, ale nie przejawiający się nagłymi tąpnięciami czy wielkimi skandalami. Niby wszystko jest w porządku, niby wszystko wydaje się pod kontrolą, niby jest się z czego cieszyć, tymczasem postępująca erozja przynosi szkody nieodwracalne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
opinia - Marek Zając*