Lało jak z cebra. Przemoczony Papież spojrzał w niebo i zaintonował: „Nie lij dyscu, nie lij”. I nagle nad potężnym lwowskim osiedlem Sichów rozbłysło słońce. Po ośmiu latach ludzie na tym 250-tysięcznym blokowisku pamiętają tę piosenkę.
Trzysta tysięcy młodych z niepokojem zadarło głowy do góry. Nad Lwowem kłębiły się czarne chmury. – Drodzy przyjaciele! Papież was kocha i patrzy na was jako na stróżów nowego poranka nadziei! – wolał Jan Paweł II. Stał na lwowskim blokowisku Sichów. Otaczał go las potężnych szarych bloków. Zrobiło się chłodno. Nagle lunęło. – Deszcz pada, to i dzieci będą rosły – zażartował przemoczony Papież. Popatrzył w niebo i zaintonował: „Nie lij dyscu, nie lij, bo cię tu nie trzeba”. Młodych zamurowało. Rimskij papa w takim repertuarze? I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Zza ciemnych chmur wyszło słońce.
Płakaliśmy jak bobry
Tę „deszczową piosenkę” ludzie na Sichowie wspominają do dziś. Ogromna większość z nich kościoły i cerkwie omija szerokim łukiem. Jak na dłoni widać, jakie spustoszenie uczynił tu komunizm. Ale 8 lat temu w czasie papieskiej pielgrzymki obok siebie stali zgodnie grekokatolicy, katolicy, prawosławni. Młodziutka Marta Dzierżanowska czytała wtedy modlitwę wiernych. Odwiedzamy ją w jednym z wysokościowców. – Modliłam się wtedy za młodzież. Niesamowite przeżycie. Gdy Papież przyjechał, ludzie płakali jak bobry… Ks. Jacek Kocur przyjechał do Lwowa ze Śląska miesiąc po Papieżu. Od lat myślał o pracy na Wschodzie. Zastał osiedle przebudzone. Ludzie jeszcze żywo dyskutowali o wizycie Papieża. Przemieniła to osiedle. Na chwilę. W starej leśniczówce Potockich ks. Jacek urządził niewielką kaplicę. Patronuje jej sam Michał Archanioł. Od razu zapełniła się ludźmi. Teraz ks. Jacek buduje dla tutejszych katolików kościół. Nie pyta o narodowość. A zresztą jej określenie jest tu niezwykle trudne. Są Polacy, którzy mówią tylko po ukraińsku i Ukraińcy śpiewający jak z nut polskie pieśni. – Najlepiej tę sytuację oddaje telefon, który ostatnio odebrałem – opowiada ks. Jacek. – Słyszę męski głos: Czy pochowa ksiądz mojego ojca? Tak – odpowiadam – A kiedy pogrzeb? – Nie wiem, bo tata jeszcze żyje. I facet zaczyna opowiadać po ukraińsku: Jesteśmy Polakami. Mój 90-letni ojciec chce być pochowany w naszym obrządku. – Czy tata się spowiadał? – Nie, nigdy. – A przyjmował Komunię? – Nie... On nigdy nie był w kościele. A jednak ten człowiek był przekonany, że musi mieć katolicki pogrzeb!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz