Sto lat temu (22 września 1908 r.) urodził się biskup Herbert Bednorz. Był jednym z tych, którzy przeprowadzali Kościół w Polsce przez „Morze Czerwone”.
Gdy w grudniu 1950 r. otrzymywał sakrę biskupią, miał 42 lata i był chyba najmłodszym członkiem polskiego episkopatu. Wyróżniał się nie tylko wiekiem, ale i doświadczeniem oraz pochodzeniem społecznym. Część ówczesnego episkopatu wywodziła się z arystokracji bądź mieszczaństwa, nie brakowało także synów chłopskich. Potomków robotników było niewielu.
Syn ślusarza
Jego ojciec Józef, ślusarz pracujący na kolei, był zaangażowany w działalność polskich organizacji plebiscytowych. Jednak rodzinne Gliwice, po podziale Górnego Śląska, pozostały po stronie niemieckiej. Jesienią 1922 r. Bednorzowie wraz z siedmiorgiem dzieci przenieśli się do Katowic, podobnie jak tysiące innych polskich rodzin, uciekając przed falą antypolskiego terroru. Tam w 1932 r. Herbert Bednorz otrzymał święcenia kapłańskie. W okresie okupacji był wikarym w Brzezinach Śląskich. Organizował m.in. pomoc dla parafian, których najbliżsi znaleźli się w niemieckich obozach koncentracyjnych. Więźniem obozów był także jego brat. Niezwykle ważne dla formacji przyszłego biskupa katowickiego były studia w latach 30. na Zachodzie: w Louvain (Belgia) na Wydziale Nauk Społecznych oraz w Instytucie Nauk Ekonomicznych w Paryżu. Tam obronił dwie prace doktorskie: z nauk społecznych oraz z prawa. Był z pewnością jednym z lepiej wykształconych polskich biskupów swojej doby. Po wojnie ks. Bednorz próbował realizować nowe pomysły duszpasterskie jako szef Referatu Duszpasterskiego. Szybko zwrócił na siebie uwagę biskupa katowickiego Stanisława Adamskiego, który po ataku paraliżu poprosił Watykan o nowego biskupa. Młody, pełen energii i pomysłów kapłan został w Katowicach biskupem koadiutorem z prawem następstwa. Powierzona mu została jedna z najludniejszych diecezji w Polsce, gdzie wkrótce miało dojść do ostrej konfrontacji ideologicznej.
Więzienne bierzmowanie
W posługę biskupią wchodził zadziornie. Uważał, że należy twardo upominać się o swoje, egzekwując obowiązujące prawo. Dlatego jesienią 1952 r. poparł apel bp. Adamskiego do wiernych, aby podpisywali się pod petycją w sprawie utrzymania nauki religii w szkołach. Petycję podpisało ponad 70 tys. osób, co rozjuszyło władze. Rozpoczęła się gigantyczna akcja UB zastraszania i szantażowania ludzi. Wszystkie listy z podpisami zniszczono. Po kilku dniach władze wygnały z diecezji biskupa Adamskiego oraz jego sufragana, niezłomnego biskupa Juliusza Bieńka. 4 listopada 1952 r. bp Bednorz został wezwany na przesłuchanie do gmachu UB w Katowicach. – „Poszedłem do nich, tak jak stałem, w sutannie, gdyż siedziba UB była kilkaset metrów od gmachu kurii, gdzie urzędowałem” – opowiadał mi po latach. Po przesłuchaniu do domu już nie wrócił. Został aresztowany. Do celi wchodził w sutannie, piusce, z krzyżem biskupim na piersiach. Przez miesiąc przechodził wyczerpujące, często ciągnące się nocami śledztwo. Siedział sam w zimnej piwnicznej celi bez okien, gdzie dzień i noc świeciła żarówka. Nie był bity. Próbowano go złamać i uczynić z niego „księdza patriotę”, który zastąpiłby wygnanego bp. Adamskiego. Plan się nie udał. „W więziennej celi – wspominał – przeszedłem drugą biskupią konsekrację”. Po miesiącu w grudniu 1952 r. został wypuszczony i natychmiast wygnany z Katowic. Przez 4 lata mieszkał u sióstr w Poznaniu. Wraz z pozostałymi biskupami śląskimi wrócił do Katowic w listopadzie 1956 r.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski