Sytuacja nie jest zła – uspokajają rektorzy seminariów. Ale jest faktem, że liczba kleryków od trzech lat systematycznie spada. Tego zjawiska nie można wytłumaczyć tylko demografią.
Liczby to nie wszystko, ale znać je warto. W roku 2005 do kapłaństwa przygotowywało się w polskich seminariach diecezjalnych i zakonnych ponad 7 tys. kleryków. Ta wysoka liczba utrzymywała się od lat. Od 2006 liczba alumnów co roku spada. W roku 2006 było ich 6427 (w tym w seminariach zakonnych 1820; w diecezjalnych 4607), w roku 2007 – 5863 (1503/4360), w roku 2008 – 5401 (1394/4007). W ciągu trzech lat liczba kandydatów do kapłaństwa spadła o 25 proc. Pojawiają się pytania nie tylko o liczby, ale i o kondycję seminariów duchownych.
Klimat antypowołaniowy
Od kiedy powołaniowe statystyki poszły w dół, kościelne autorytety jako przyczynę spadku wskazują przemiany demograficzne. Jest faktem, że zmniejsza się liczba młodzieży w wieku maturalnym (co roku o 1–2 proc.). Ks. Krzysztof Pawlina, rektor warszawskiego seminarium oraz przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych, przyznaje jednak, że nie możemy winić tylko demografię. – Spadek liczby powołań nie jest tak gwałtowny, jak przepowiadali prorocy pesymizmu, ale jest faktem. Myśląc odpowiedzialnie o Kościele, musimy uznać, że demografia jest tylko jednym z czynników. Trzeba zobaczyć sprawę szerzej, zapytać o jakość naszego duszpasterstwa, zwłaszcza duszpasterstwa młodzieży, ministrantów, lektorów, a więc środowisk wychowujących powołania – uważa ks. Pawlina. – Duszpasterzom brakuje często języka, który dociera do młodzieży. Brakuje nam ofensywy, żeby powalczyć o młodych ludzi. Pocieszamy się, że jeszcze kogoś mamy w Kościele.
Zdaniem wielu, na spadek powołań wpływa panujący dziś klimat antypowołaniowy. Co to takiego? – To zaczyna się od rodziny – tłumaczy rektor warszawskiego seminarium. – Kiedyś rodzina była wsparciem powołanego. Dla rodziców była to radość, satysfakcja, wyróżnienie, zaszczyt. Powołanie oznaczało, że Bóg nawiedził dom, tak to przeżywano. Dziś rodzina na ogół ma jedno lub dwójkę dzieci. Rodzice mają własny pomysł na życie dziecka. I nie chcą, żeby syn szedł do seminarium. Znam rodziców, którzy wprost mu na to nie pozwolili. Druga rzecz to problem życia społecznego. Jeszcze nie tak dawno ksiądz pełnił role społeczne, nie tylko religijne. Dziś to się skończyło. Przez ostatnie lata media często uderzały w księży, choć trzeba przyznać, że my sami nieraz daliśmy ku temu powody. Ksiądz dostaje też niezły wycisk od młodzieży na katechezie. W takiej sytuacji młody człowiek mówi: „ja nie chcę być wyśmiewany, ja chcę być kimś”. Klimat nie jest więc wspierający.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz