Takiego wydarzenia Sydney chyba jeszcze nie przeżywało. – Młodzi dali świadectwo, że łączy nas wspólne uczenie się zaufania Duchowi Świętemu – mówili katolicy. – Wnieśli do skostniałego miasta tyle życia! – cieszyli się ludzie innych wyznań.
O Światowych Dniach Młodzieży pisano nawet w pokładowym piśmie linii lotniczych Quantas, obsługujących loty krajowe w Australii. Tutejsze media podkreślały, że pod wieloma względami wydarzenie to przerasta nawet igrzyska olimpijskie z 2000 roku. Między 15 a 20 lipca do Sydney na spotkanie z Ojcem Świętym Benedyktem XVI przybyło około 200 tys. pielgrzymów z całego świata.
Nie zapomnijcie się modlić
Różnorodność ras to na ulicach Sydney codzienny obraz. Tu zwykle nikt nie zwraca uwagi na kolor skóry, pochodzenie czy religię. Ludzie przybywali i przybywają tu z całego świata, by rozpocząć lepsze życie. Ale te ponad 100 tys. osób, które już 15 lipca wypełniły City, a zwłaszcza okolice Sydney Opera House – słynnego „skrzydlatego” budynku nad malowniczą zatoką – zwracało uwagę wszystkich: narodowymi flagami, jednolitymi dla danego kraju T-shirtami, kurtkami, kapeluszami i innymi dodatkami. W pięknej scenerii Barangaroo – nabrzeża nad Zatoką Sydnejską – wzięli udział we Mszy św., sprawowanej pod przewodnictwem kardynała Sydney George’a Pella, inaugurującej XXIII Światowe Dni Młodzieży. Świętu towarzyszyły słowa: „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami”. – Mam nadzieję i oczekuję, że przez te następne pięć dni modlitwy wasze dusze podniosą się – mówił kard. Pell. – Jesteśmy wezwani, by otworzyć nasze serca na moc Ducha. A wam, młodym, chcę delikatnie przypomnieć, byście w waszym entuzjazmie i podekscytowaniu nie zapomnieli modlić się!
Żywioł i cisza
Rankami 16, 17 i 18 lipca ulice Sydney nieco pustoszały. Wielu pielgrzymów brało udział w katechezach, głoszonych w grupach narodowych. Po południu spotykali się w Sydney. Kolorowe tłumy pielgrzymów na wszystkich stacjach i peronach, śpiewy, tańce, wszędzie obecny swoisty „handel wymienny” – wymiana kapeluszy, koszulek, kurtek, które mają na sobie poszczególne nacje. Magda Kopiec z Katowic jest na ŚDM po raz pierwszy. Na jej głowie kapelusz z napisem Brasil. – Wy-mieniłam się z jednym Brazylijczykiem. Teraz co trochę ktoś woła Viva Brasil! A kiedy tłumaczę, że jestem z Polski, to zaraz jest
Viva Polonia!
– Zrób nam zdjęcie!!! – wołają Australijczycy w koszulkach z napisem: Kiss me, I’m catholic. – Jesteśmy z Brisbane. Niedaleko mieliśmy. Koszulki trochę prowokujące? Eee, nie. Jesteśmy dumni z tego, że należymy do Kościoła! Polacy są także widoczni – bordowe kamizelki, beżowe koszulki i kapelusze w podobnych kolorach. Ale najbardziej zauważalna jest obecność młodych z Ameryki Środkowej i Południowej – Brazylijczyków, Paragwajczyków i Portorykańczyków. Ale ŚDM to nie tylko żywiołowość i spontaniczność. Trudno było znaleźć wolne miejsce w wypełnionej modlitewną ciszą kaplicy adoracji Najświętszego Sakramentu, przygotowanej na parterze Opera House. Obecne tu cały czas siostry miłosierdzia Matki Teresy z Kalkuty każdemu chętnemu opowiadały o niej, rozdawały medaliki, obrazki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Urszula Rogólska