O powodach powstania książki z prywatnymi pismami Matki Teresy i o tym, czym były jej ciemności, z o. Brianem Kolodiejchukiem, postulatorem procesu kanonizacyjnego i autorem opracowania i komentarza do książki, rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Matka Teresa nalegała, by zniszczyć listy opisujące jej duchowe ciemności. Czy ich publikowanie nie narusza jej woli?
O. Brian Kolodiejchuk: – Kierownicy duchowi Matki Teresy zachowali te dokumenty, ponieważ przewidywali, że będą one wielkim pożytkiem dla jej naśladowców, a nawet dla całego Kościoła. Jezuita o. Joseph Neuner, jeden ze spowiedników, który najbardziej pomógł jej w zrozumieniu wewnętrznych cierpień, tłumaczy: „Wbrew jej wyraźnemu żądaniu, by spalić te kartki po ich przeczytaniu, czułem, że muszę je zachować, ponieważ one odsłaniają ten aspekt jej życia, prawdziwą głębię powołania, której nikt nie zna. Te kartki odsłaniają moc, na której opiera się jej misja. To ważne, aby i siostry, i inni wiedzieli, że jej praca ma korzenie w zjednoczeniu z Jezusem, który umierając na krzyżu, czuje się opuszczony przez Ojca”. O. Neuner był przekonany, że doświadczenie Matki Teresy mówi nie tylko o jej własnej świętości, ale może też być pomocą dla innych.
I dlatego powstała ta książka?
– Najpierw o. Neuner opublikował artykuł o wewnętrznych ciemnościach Matki Teresy w „Review for Religious”. Następnie inny jezuita z Kalkuty o. Huart zamieścił kolejny tekst na ten temat w tym samym magazynie. Obaj jezuici w dobrej wierze posłużyli się cytatami z listów. Jednak mistyczny fenomen Mat-ki Teresy został powszechnie źle zrozumiany i fałszywie zinterpretowany. Materiał zaczął krążyć w Internecie i w innych publikacjach. Fałszywe przedstawianie sprawy zaczęło się utrwalać. Najlepszą rzeczą, jaką można było zrobić, to zaprezentować i wyjaśnić rzecz w pełnym kontekście życia i powołania Matki Teresy. I taki jest cel tej książki. To nie narusza w żaden sposób reputacji Matki Teresy, przeciwnie – odkrywa głębię jej wewnętrznego życia i jej wyjątkową relację z Bogiem. Ze względu na powstające nieporozumienia po pierwszych publikacjach i fakt, że był to element zakończonego procesu kanonizacyjnego, nie widziałem powodu, aby czekać i trzymać te listy w tajemnicy. To sprowokowałoby szukanie kolejnej sensacji. Tak więc, choć Matka Teresa chciała, by jej korespondencja została zniszczona, to jednak Misjonarki Miłości nie mogły spełnić tego życzenia. Te listy stały się już częścią historii, a książka przynosi wielu osobom wielki duchowy pożytek.
Z jakimi komentarzami spotkał się Ojciec po opublikowaniu książki?
– Są dwa typy reakcji. Pierwszy został sprowokowany przez pierwsze medialne sensacyjne doniesienia, które całkowicie błędnie interpretowały doświadczenie Matki Teresy. Ogłaszano, że utraciła wiarę albo że miała realne wątpliwości w wierze i dlatego była oszustką. Oczywiście większość dziennikarzy świeckich mediów nie zna podstaw chrześcijańskiej duchowości i nigdy nie słyszała o „ciemnej nocy” opisywanej przez św. Jana od Krzyża i innych mistyków. Pod wpływem tych sensacji niektórzy ludzie czuli się zagubieni (dopóki nie przeczytali książki). Niektórzy mieli za złe, że prywatne życie bł. Teresy zostało upublicznione. Drugi nurt reakcji to ludzie, którzy byli lepiej poinformowani i którzy bardzo pozytywnie zareagowali na książkę. Doświadczenie Matki Teresy dodało im odwagi i było inspirujące. Zobaczyli w niej kogoś do naśladowania i wystawiennika, na którego pomoc można liczyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Jaklewicz