Po dziesięciu latach w sowieckich łagrach mógł wrócić do Polski. Pozostał, aby służyć tym, o których świat zapomniał. Szaleniec czy święty? – pytali współcześni.
Przed tygodniem zakończył się w Krakowie diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego, prowadzony na prośbę abp. Jana Lengi z diecezji w Karagandzie. Ks. Bukowiński w swych wspomnieniach napisał zdumiewające wyznanie: „Opatrzność Boża działa nieraz i przez ateistów, którzy zesłali mnie tam, gdzie ksiądz był potrzebny”.
Prawnik i teolog
Dzieciństwo spędził na Wołyniu w ziemiańskiej rodzinie w Berdyczowie, gdzie urodził się w 1904 r. Kształcił się w szkołach rosyjskich, a później także w polskim gimnazjum w Płoskirowie (dzisiaj Chmielnicki) na Podolu. Gdy tamte tereny zostały opanowane przez bolszewików, wraz z rodzicami wyjechał do Krakowa. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Później zdobył dyplom elitarnej Szkoły Nauk Politycznych UJ. Dopiero wówczas przyszło powołanie. Jako dojrzały mężczyzna wstąpił do seminarium archidiecezjalnego i w 1932 r. został wyświęcony przez metropolitę Adama Sapiehę. Pracował m.in. w Rabce i Suchej Beskidzkiej, ale ciągnęło go na Wschód. W swe strony rodzinne powrócić już nie mógł, gdyż pozostały za granicą ryską, jako część sowieckiej Ukrainy. Udał się więc do Łucka, gdzie wkrótce został wykładowcą w miejscowym seminarium oraz dyrektorem Akcji Katolickiej. Już wówczas zwracała uwagę jego niezwykle szeroka wiedza – prawnika, historyka, politologa i teologa oraz biegła znajomość rosyjskiego, ukraińskiego, niemieckiego. Był z pokolenia najlepszych dzieci polskich Kresów – z głową otwartą na świat i innych, szeroką duszą oraz tym niezwykłym uporem, który nakazywał nigdy się nie poddawać. Tracąc Kresy, utraciliśmy bezpowrotnie także pewien typ człowieka, który w innych warunkach po prostu nigdy się już nie ukształtował.
W więzieniach i łagrach
Jego wojenne losy były podobne do losów wielu Polaków z tamtych stron. Aresztowano go w sierpniu 1940 r. na dworcu w Łucku, gdy podawał chleb do wagonu, którym jechali zesłańcy do Kazachstanu. Został skazany na 8 lat łagrów, ale nie zdążył tam pojechać, gdyż siedział ciągle w więzieniu NKWD w Łucku. Gdy w czerwcu 1941 r. III Rzesza napadła na ZSRR, wycofujące się oddziały sowieckiej bezpieki dokonywały masakr więźniów politycznych. Podobnie było w Łucku. NKWD rozstrzelało tam blisko 2 tys. więźniów. Ks. Bukowiński ocalał pod stertą trupów. Wrócił do pracy w katedrze w Łucku. Niemiecka okupacja była równie okrutna jak sowiecka. Już w czerwcu 1941 r. rozpoczęły się masowe egzekucje Żydów. Ks. Bukowiński starał się im pomagać, m.in. przekazywał dzieci z miejscowego getta pod opiekę polskich rodzin. Próbował także wznowić pracę duszpasterską w swych stronach rodzinnych w dawnej diecezji żytomierskiej, ale okupacyjne władze niemieckie przegnały go stamtąd. Latem 1943 r. Wołyń stanął w ogniu. Polacy, którzy ocaleli z rejonów pustoszonych przez oddziały UPA, trafiali także do Łucka. Ks. Bukowiński organizował dla nich pomoc, współpracując z oddziałami AK. Sowieci od dawna go obserwowali i umieścili na listach osób przeznaczonych do aresztowania. Pomimo ostrzeżeń nie opuścił Łucka. Został aresztowany na początku stycznia 1945 r. wraz ze swym biskupem Adolfem Szelążkiem. Biskupa przymusowo wysiedlono do Polski, natomiast ks. Bukowińskiego skazano na 10 lat łagru za „szpiegostwo na rzecz Watykanu”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski