Mała Warszawa

W Mołdawii powiadają, że każdy mołdawski Polak ma korzenie w Styrczy, nazywanej małą Warszawą. Ta wioska i gorliwa wiara jej mieszkańców cudownie przetrwały gdzieś pośrodku dawnego imperium sowieckiego.

Pomoc Kościołowi na Wschodzie
Druga niedziela Adwentu jest obchodzona w Kościele katolickim w Polsce jako dzień modlitwy i pomocy materialnej Kościołowi katolickiemu na Wschodzie. We wszystkich parafiach w Polsce oraz w duszpasterskich ośrodkach polonijnych odbywają się modlitwy w intencji kapłanów, sióstr zakonnych pracujących za wschodnią granicą Polski oraz za żyjących tam katolików. Zbierane są też pieniądze, które zostaną przekazane katolickiemu Kościołowi przede wszystkim w krajach b. ZSRR. Ofiary na ten cel można wpłacać na konto Zespołu Pomocy Kościelnej dla Katolików na Wschodzie (Skwer kard. S. Wyszyńskiego 6, 01-150 Warszawa): 89 1090 1014 0000 0000 0301 4449, z dopiskiem: „Kościołowi katolickiemu na Wschodzie”.


Styrcza to 120 domów. W sumie prawie 200 rodzin. – Dziś to nie tylko Polacy, ale i osiedli tu Mołdawianie, którzy wyznają prawosławie, a mówią po rumuńsku i rosyjsku – opowiada s. Dorota, służebniczka NMP Niepokalanie Poczętej, która kieruje tamtejszą ochronką. Ale 80 proc. to ludność rdzenna, chodząca do tamtejszego kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Różańca Świętego. Poświęcono go przed dwoma laty. W czasie reżimu sowieckiego polskość i wiara katolicka przetrwały tu tylko dzięki uporowi konkretnych ludzi. Najstarsi po polsku się jedynie modlą. Ale już ich dzieci i wnuki uczą się polskiego w tamtejszym Domu Polskim. – Na zajęcia przychodzi 30 maluchów i 13 dorosłych – opowiada Wanda Burek, od 1993 nauczycielka polskiego w Mołdawii, od 5 lat w Styrczy.

Słowo po rosyjsku
Styrcza najpierw nazywała się Elizawietowka. Od Elizawiety Kukurianowoj, u której w 1896 zebrało się 36 rodzin z Kamieńca Podolskiego i Chocimia. Postanowili przyjechać tu, gdzie czekały na nich niezagospodarowane czarnoziemy. W granicach imperium rosyjskiego można było wtedy przemieszczać się na odległość 100 km. A na dodatek tutejszych chłopów nie wcielali do armii na 25 lat, więc był to też dobry wybieg przed wojskiem. Potem nazwę wsi zmienili na Styrcza, od nazwiska właściciela ziemskiego, bo Elizawietowka już gdzieś istniała. – Żeby się nie plątało – opowiada Lilia Górska. – Wybaczcie jedno słowo po rosyjsku – prosi. Jest założycielką i szefową tutejszego muzeum historyczno-etnograficznego, które stworzyła w rodzinnym domu. Żeby zachować polskość, przez lata w wiosce zawierano tylko małżeństwa ze swoimi, czyli Polakami. Dopiero w 1936 pierwsza dziewczyna wyszła za Mołdawianina. Małżeństwa mieszane zaczęły się na większą skalę, gdy tamtejsi chłopcy wstępowali do Armii Radzieckiej.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Barbara Gruszka-Zych