„Nadzieja zbawienia dla dzieci, które umierają bez chrztu” – dokument watykańskiej komisji teologicznej tchnie głębokim optymizmem. Przypomina, że miłosierny Bóg chce zbawienia wszystkich. Tym bardziej tych najmniejszych.
Od kiedy Międzynarodowa Komisja Teologiczna zajęła się przed kilku laty problemem zbawienia nieochrzczonych dzieci, raz po raz w prasie pojawiały się sensacyjne nagłówki typu „Kościół likwiduje Otchłań”. Mądrzejsze komentarze tonęły w fali złośliwych czy ironicznych uwag lub wizji rodem z literatury fantastycznej. Temat zaświatów wywołuje emocje, budzi ciekawość. I bardzo dobrze. Pytanie „co po drugiej stronie życia?” jest wszak fascynujące. Rzymski dokument już w tytule przypomina, że mowa o nadziei, nie o pewnej wiedzy. Teologia nie jest wróżeniem z kart, fusów czy gwiazd, ale opiera się na obietnicach samego Boga. W Słowie Boga przekazywanym wiernie w Kościele teolog szuka odpowiedzi na współczesne pytania. Usiłuje je wyrazić zrozumiałym językiem i logicznie uzasadnić. Zarówno twórca, jak i odbiorca teologii potrzebują wiary. Bez „okularów wiary” teologia pozostanie bełkotem. Nie jest łatwo streścić dokument podejmujący kwestię uznaną przez wybitnego francuskiego teologa kard. Congara za jedną z najtrudniejszych w teologii. Spróbujmy prześledzić główne wątki tego tekstu.
Ograniczona wizja zbawienia
Dokument liczący 41 stron składa się, oprócz wstępu, z trzech części. W pierwszej autorzy przedstawiają problem od strony historycznej. Dowiadujemy się, co na ten temat mówi Biblia, jakie były opinie starożytnych ojców Kościoła i teologii średniowiecza, jakie było nauczanie Kościoła przez wieki aż do ostatniego soboru. W Nowym Testamencie nie znajdujemy wypowiedzi na temat losu nieochrzczonych dzieci. Ważne dla tej kwestii są dwa rodzaje biblijnych świadectw: jedne mówią o powszechnej woli zbawczej Boga, drugie podkreślają konieczność chrztu do zbawienia. Między tymi dwoma wypowiedziami istnieje pewne napięcie, z którym teologia zmagała się w historii. Przez całe wieki pierwszeństwo przyznawano tej drugiej prawdzie. Zadecydował o tym autorytet św. Augustyna.
Uważał on, że nieochrzczone dzieci idą do piekła, choć ich kara w porównaniu z dorosłymi grzesznikami jest najlżejsza. Średniowiecze podtrzymywało tę opinię, tylko nieco ją łagodząc. Św. Tomasz z Akwinu twierdził, że nieochrzczone dzieci, choć pozbawione oglądania Boga, będą doświadczać jakiejś formy „naturalnego szczęścia”. Ten „nijaki” stan zaczyna się określać jako Otchłań (tzw. limbus puerorum). Kościół nie widział możliwości zbawienia dzieci bez chrztu, ale była to zawsze kwestia otwarta. W Kościele dojrzewała stopniowo myśl, że zbawienie jest możliwe nawet bez chrztu. Mówiono np. o tzw. chrzcie krwi, czego przykładem jest męczeństwo dzieci w Betlejem, lub o tzw. chrzcie pragnienia. Przekonanie, że dzieci, które umierają bez chrztu, zostają pozbawione oglądania Boga w wieczności, choć głoszone przez wieki w Kościele, nigdy nie stało się wiarą Kościoła, czyli obowiązującym dogmatem. Pozostało opinią teologów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz