Ręka tak jej drżała, że nie umiała już czytelnie pisać. Rwący ból nie pozwalał spać, sztywna noga przeszkadzała w chodzeniu. A jednak 2 czerwca zeszłego roku ta francuska zakonnica została całkowicie uzdrowiona z choroby Parkinsona.
Zakonnica twierdzi, że została uzdrowiona dzięki wstawiennictwu Jana Pawła II. Po śmierci Papieża ona sama i siostry z jej zgromadzenia przez prawie miesiąc modliły się o to.
Jest tysiące ludzi, którzy mówią, że doznali cudu za wstawiennictwem Karola Wojtyły. Trzeba jednak wybrać jeden z tych cudów, żeby dokładnie go prześwietlić podczas procesu beatyfikacyjnego. Ksiądz Sławomir Oder, postulator procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II, wybrał właśnie uzdrowienie francuskiej zakonnicy. Pojechał do Francji i spotkał się z lekarzem neurologiem, który przez cztery lata prowadził leczenie chorej siostry zakonnej. – Ten lekarz nie jest katolikiem, deklarował się jako agnostyk – zdradza „Gościowi” ksiądz Oder. – Rozmawialiśmy w bardzo rzeczowy sposób wyłącznie o wynikach badań zakonnicy. Lekarz powiedział mi, że nigdy nie spotkał takiego przypadku. I że na chwilę obecną nie potrafi po ludzku wyjaśnić, dlaczego jego pacjentka wyzdrowiała – wspomina ksiądz Oder.
Procedura uznania tego zdarzenia za cud jeszcze potrwa. Na potrzeby procesu beatyfikacyjnego trzeba przeprowadzić bardzo drobiazgowe badania i długą naukową analizę. Prowadzący proces chronią prywatność zakonnicy i nie podają mediom jej danych. Wiemy, że jest Francuzką i ma około 40 lat.
Choroba rzuca się na siostrę
Jak doszło do jej zachorowania i nagłego ozdrowienia? Zaczęło się w czerwcu 2001 roku. – Choroba poraziła lewą stronę mojego ciała, powodując dla mnie poważne trudności, ponieważ jestem leworęczna – wspomina zakonnica w swoich świadectwie, które opublikował włoski miesięcznik „Totus Tuus”. Lekarz wydał diagnozę: to choroba Parkinsona. Ta sama choroba, która dręczyła Jana Pawła II.
Zakonnica nie przerwała jednak swojej pracy w szpitalu, choć każde zajęcie zabierało jej teraz o wiele więcej czasu. Niestety, choroba Parkinsona jak dotąd jest nieuleczalna. Dlatego coraz bardziej się u niej nasilała.
Nadeszła w końcu Wielkanoc zeszłego roku. Papież pojawił się w oknie w Watykanie, ale nie mógł wydobyć z siebie ani słowa. – On przypominał mi o tym, kim będę za trzy lata. Było mi ciężko, będąc tak młodą – wspomina zakonnica. – Wiedziałam, że mógł rozumieć to, przez co przechodziłam. Podziwiałam jego siłę i odwagę, one motywowały mnie do tego, żeby się nie poddać i kochać to cierpienie. Tylko miłość mogła nadać temu wszystkiemu znaczenie – pisała w świadectwie.
Wieczór 2 kwietnia zeszłego roku siostry spędziły na modlitewnym czuwaniu. Telewizor był włączony. W końcu ogłoszono wiadomość o śmierci Papieża. – Wtedy cały mój świat się rozpadł. Straciłam jedynego przyjaciela, który mógł mnie rozumieć i dać mi siłę, żeby iść do przodu – wspomina siostra.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak