Jeszcze niedawno uczestniczenie we Mszy św. w tym miejscu groziło surową kościelną karą – interdyktem. Teraz powstaje tu parafia.
Niespełna sześć lat temu ówczesny metropolita wrocławski kard. Henryk Gulbinowicz podpisał groźnie brzmiący komunikat, w którym można było przeczytać m. in.: „Kapłani sprawujący sakramenty święte w ramach Stowarzyszenia Ducha Świętego w Oławie, a także w miejscu rzekomych objawień w Oławie czynią to świętokradzko i niegodziwie, podpadając jednocześnie pod stosowne kary. Wierni świeccy natomiast uczestnicząc i przyjmując te sakramenty w podanych okolicznościach, czynią to również niegodziwie i świętokradzko oraz ściągają na siebie karę interdyktu”.
To nie był lokalny problem. Grupy „oławian” zaistniały w wielu polskich parafiach. Ich znakiem rozpoznawczym jest stanowcza odmowa przyjmowania Komunii świętej w postawie stojącej. Łączy ich wiara w prawdziwość „objawień”, jakie od roku 1983 miał mieć mieszkaniec Oławy – Kazimierz Domański.
Jak poważna była sprawa, może świadczyć fakt, że w styczniu 1986 roku wszyscy polscy biskupi zwrócili się w specjalnym oświadczeniu do duchowieństwa i wiernych, „aby zaprzestali gromadzenia się w Oławie i przez to nie dawali poparcia tym rzekomym objawieniom”.
Tyłem do ludu
Oława, 17 listopada 2005 roku, przed południem. W kościele postawionym przez Kazimierza Domańskiego i jego zwolenników dwie kobiety starannie sprzątają. Ktoś klęczy na stopniach balasek. Budynek jest bardzo dobrze utrzymany. Podobnie jak stojąca obok kaplica i pozostałe zabudowania. Widać, że wszystko powstało niedawno. Dlatego zaskakuje brak w kościele „soborowego” ołtarza. Msze trzeba odprawiać tyłem do ludzi.
Sprzątające dowiedziawszy się, że rozmawiają z dziennikarzem, niechętnie udzielają informacji. Mówią tylko, że zapowiadane przez media na następny dzień poświęcenie kościoła przez biskupa nie odbędzie się. Nie wiedzą, że za kilka godzin wydarzy się w tym miejscu coś bardzo ważnego.
Duży, ogrodzony ładnym płotem teren jest pusty. Wieje przenikliwy zimny wiatr. Tylko trzech mężczyzn z Wrocławia z zaciekawieniem zwiedza obiekt.
– Podobno Kościół zdecydował się to przejąć – mówi jeden. – Jakiś zakon ma tu być chyba. Czytałem coś w gazecie...
Pod wezwaniem NMP Królowej
– Grzechem ciężkim byłoby tego nie przejąć – mówi kanclerz kurii metropolitalnej we Wrocławiu, ks. Leon Czaja, odpowiadając na pytanie, dlaczego Kościół zdecydował się przejąć budzący jeszcze niedawno duże kontrowersje obiekt. – Znikły wszystkie przeszkody. Pan Domański nie żyje, Stowarzyszenie Ducha Świętego (którego powstanie w roku 1999 wywołało ostrą reakcję kard. Gulbinowicza w postaci wspomnianego komunikatu) zostało rozwiązane, a pani Domańska zabiegała długo, aby uzyskać przywilej przekazania wszystkiego Kościołowi.
Ks. Czaja z naciskiem stwierdza, że przejęcie obiektu przez Kościół nie jest absolutnie jakąkolwiek formą uznania prawdziwości objawień.
– To problem poza dyskusją – dodaje.
Budynki i ziemię formalnie przejęła oławska parafia Miłosierdzia Bożego, na której terenie się znajdowały. Jednak w połowie listopada została utworzona nowa parafia pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Królowej. Jej proboszczem został ks. Robert Jasik, dotychczasowy zastępca dyrektora Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. bł. Edmunda Bojanowskiego w Henrykowie. Ks. Jasik ma 37 lat i jest pełen optymizmu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Artur Stopka