W miejsce kazania miało być rozważanie Ewangelii w ciszy. Biskup usiadł. – Zemdlał! Biskup zemdlał! – zaczęli się cieszyć stojący opodal kościoła ludzie. W Miasteczku Śląskim od miesięcy trwa awantura o księdza.
Księża w białych albach wychodzą z kościoła i długimi szeregami idą w kierunku cmentarza. Wśród nich dwaj biskupi. – „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna…” – słychać słowa modlitwy różańcowej. Kiedy przechodzą obok probostwa, w zebranym tłumie zaczyna kipieć. Ludzie wywrzaskują demonstracyjnie: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nimi grzesznymi!”. – Pedały! – syczy jedna z kobiet. – Jeszcze się śmieje, baran! – dopowiada druga. – Coś szatańskiego było w tym krzyku, zauważył pan? – powiedział potem jeden z księży. Istotnie, jakaś straszliwa zawziętość opanowała umysły części parafian Miasteczka Śląskiego. Kamieniem obrazy jest były administrator parafii. Ksiądz Grzegorz Dewor został zawieszony w czynnościach kapłańskich za nieposłuszeństwo biskupowi. Mimo tego nie opuszcza plebanii, zagrzewając tłum zwolenników do pikietowania budynków parafialnych. Deklaruje gotowość podporządkowania się biskupowi, ale uniemożliwia dostęp do kancelarii mianowanym na swoje miejsce kapłanom.
W efekcie parafia podzieliła się na „deworian”, czyli zwolenników księdza Dewora, i „zacnych” – jak ci pierwsi z przekąsem nazywają osoby lojalne wobec władzy kościelnej. Deworianie są dumni z własnego protestu. – Walczymy o prawdę – powtarzają. Każdego dnia odnotowują wielkimi cyframi kolejny dzień pikiety. Jest sobota, 8 października – na przykościelnym drzewie widnieje „141”. To mniej więcej tyle samo, co liczba zebranych przed plebanią deworian. Przyszli wszyscy, którzy mogli, bo właśnie na coroczny dzień skupienia mają tu przybyć kapłani całej diecezji gliwickiej. Deworianie jednak nie zamierzają uczestniczyć we Mszy. Stoją, mierząc wzrokiem przybywających duchownych. Na parking zajeżdża bus. – Widzicie, jakimi autami jeżdżą? Pasibrzuchy! – cedzą przez zęby pobożnie wyglądające kobiety.
Nożyce się odzywają
Zaczyna się Msza. „Kapłanów swoich dał nam Bóg, by nas bronili z mocy złego” – niesie się po pełnym księży kościele. Jest też sporo parafian wiernych biskupowi. Deworianie nie przyjmują do wiadomości, że nie wszyscy podzielają ich punkt widzenia. – Ludzie zaczynają widzieć, że to nie idzie w dobrym kierunku. Deworian ubywa po każdej awanturze – mówi wierny biskupowi mężczyzna. Nic dziwnego, że ubywa. Zbuntowani zachowują się arogancko nawet podczas liturgii. Zdarza się, że podczas kazania ktoś przeszkadza księdzu, komentując złośliwie jego słowa. Którejś niedzieli, gdy czytano Ewangelię o kąkolu w zbożu, deworianie ostentacyjnie wyszli z kościoła, a po Mszy przyszli do księdza z pretensjami, że tendencyjnie dobiera czytania mszalne. – Ksiądz nas nie będzie wyzywał od chwastów! – odgrażali się. – Wikary musiał im pokazywać lekcjonarz, że to nie on, tylko liturgia – śmieje się jeden ze świadków tamtego zajścia. – Deworianie rządzą się w kościele, jak chcą – nie kryje oburzenia jedna z kobiet. Opowiada, jak to było.
Kiedyś zakazali jednemu księdzu odprawiać. Ponieważ akurat przyjechał przypadkowo misjonarz i chciał odprawić Mszę, pozwolili mu, ale wikaremu kazali stać z tyłu w koncelebrze. Gdy wikary podszedł, żeby odczytać Ewangelię, buntownicy już biegli do zakrystii z pretensjami o „złamanie umowy”. Innym razem deworianie zamknęli dostęp księżom do zakrystii, sądząc, że kapłani, pozbawieni szat liturgicznych, nie będą mogli odprawić. Księża jednak wzięli stuły z konfesjonałów i ubrali się w alby ministrantów. Msza się odbyła, ale wściekłość deworian wzrosła. W połowie sierpnia doszło do istnej bitwy, bo buntownicy chcieli zablokować kościół. W końcu ulegli. Teraz winę zrzucają na przeciwników. – A ci ludzie, co nas bili, to potem do Komunii szli! – oburza się jedna z deworianek. Na pytanie, dlaczego blokowali kościół, protestuje, że oni tylko księży nie chcieli wpuścić. A dlaczego księżom zakazali wstępu? – Bo my mamy naszego księdza Grzegorza i on tu musi być proboszczem – mówi twardo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak