My tu z dala od ulicy Wiejskiej często bierzemy udział w znanych ze szkoły ćwiczeniach pod hasłem „co autor miał na myśli”
W tym roku św. Marcin przyjechał na białym koniu, co cieszy, bo przysłowie będące mądrością narodu nie minęło się z rzeczywistością. Na wszelki wypadek lud wymyślił niemało przysłów o znaczeniu przeciwstawnym, żeby zawsze można było coś odpowiedniego znaleźć i wiarę w mądrość ludu umocnić. Teraz mamy satelity, komputery, synoptyków, więc pogodę łatwiej przewidzieć, choć raczej na krótszą niż dłuższą metę. Nieodmiennie tylko wiadomo od paru lat, że najpóźniej w listopadzie należy wymienić opony samochodowe. Jest to wiedza oparta nie na ludowym przysłowiu, ale na opiniach licznych ekspertów. Jednak w ostatnim wydaniu GN przeczytałem artykuł dr. Tomasza Rożka, który, również powołując się na ekspertyzy, twierdzi, że tzw. opony zimowe są mocno przereklamowane. No i bądź tu mądry.
Z pewnością pożytki z wymiany opon są rozliczne: ktoś je produkuje, ktoś je wymienia, ktoś magazynuje zimą letni komplet, a latem zimowy. Za wszystko ja płacę, ponieważ uwierzyłem ekspertom. Okazuje się jednak, że inni eksperci mają zdanie odrębne i moje poczucie bezpieczeństwa mąci pytanie, czy przypadkiem nie mógłbym lepiej wydać tych pieniędzy. Skoro uczeni posługujący się mierzeniem, liczeniem i ważeniem mają problemy z ustaleniem, czy warto zmieniać opony, to jakież trudności są udziałem uczonych w piśmie! Zwłaszcza w piśmie powstałym z natchnienia naszych legislatorów. My tu z dala od ulicy Wiejskiej często bierzemy udział w znanych ze szkoły ćwiczeniach pod hasłem „co autor miał na myśli”. Jeśli autorów jest parę setek, to interpretacja bywa jeszcze trudniejsza, a radcy prawni wzdychają i wznoszą oczy ku niebu, sugerując, że niektóre kwestie może rozstrzygnąć jedynie Sąd Ostateczny.
Nic więc dziwnego, że część spośród nas ze złośliwym zainteresowaniem obserwuje gimnastykę związaną z przepisami dotyczącymi możliwości zatrudnienia posłów w instytucjach samorządowych. Jedni prawnicy mówią, że to niemożliwe, inni, przeciwnie, że nie ma sprawy. Na pociechę dodam, że słyszałem niedawno wyznanie jednego z najwybitniejszych prawników amerykańskich, który bardziej niż śmierci i urzędu podatkowego bał się stanąć przed sądem, bo prawo prawem, a ostatnie słowo i tak należy do sędziego.
Nauki ścisłe, przyrodnicze i humanistyczne niezwykle się rozwinęły w ostatnim półwieczu. Rozwój ma swoją cenę, w tym wypadku jest nią publikowanie wyników, zanim jeszcze wszystkie hipotezy robocze zostały sprawdzone. Dyskusje naukowców odbywają się na łamach gazet codziennych; wątpię, żeby to umacniało wiarę w nieomylność mędrców.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim