Wielu Polaków ma dość pouczeń i nawoływań do milczenia, bo „co też o nas w Europie pomyślą”
Toczy się kampania wyborcza i politycy z pełnym oddaniem poświęcają całe swoje jestestwo na jej potrzeby. Jakiekolwiek byłyby sympatie do tej czy innej partii, trudno odmówić zaangażowania wszystkim uczestnikom walki o mandaty. Padają ostre słowa, skróty myślowe zmuszają mózgi wyborców do rozszyfrowania prawdziwych myśli autora, a sądy do reakcji w trybie wyborczym. Niektórzy dla wyższych celów narażają swoje zdrowie, jak były polski prezydent, który mimo poprzednich doświadczeń z kontuzją goleni prawej odważnie mierzy się z ukraińską gościnnością.
Ale czegóż nie robi się dla sprawy – dla sprawy to i upić się warto. W Austrii opowiadają, że ich państwo, okupowane w części przez wojska sowieckie, znalazło się w końcu poza zasięgiem Kremla dzięki temu, że powojenny kanclerz Leopold Figl prowadził aktywną „Weinpolitik” i pokonał na tym polu nawet Rosjan. Może więc Ukraina dzięki osobistemu poświęceniu Kwaśniewskiego Aleksandra wejdzie do Unii Europejskiej, ale czy LiD wejdzie do Sejmu, mimo kolejnych wpadek swojego lidera? Wejdzie, wejdzie, bo nad Wisłą nie brakuje takich, co nie odmawiają Różańca ani kieliszka.
Pozornie w cieniu kampanii prezentowany jest w Polsce film Andrzeja Wajdy o Katyniu. Ujawniono też niedawno nowe dowody na egzekucje polskich oficerów w Bykowni na Ukrainie. Pozornie nie ma to nic wspólnego z wyborami, ale pozory mogą zmylić tylko nieuważnych aktorów sceny politycznej. Być może to jedynie moje, nic niewarte z naukowego punktu widzenia obserwacje, ale zdarza mi się coraz częściej słyszeć z ust potencjalnych wyborców różnych partii głosy sprzeciwiające się traktowaniu Polski jak wiecznego ubogiego krewnego, który, skazany na proszenie o wsparcie, gotów jest do przepraszania za czyny przodków i pomniejszania swojej roli w historii i teraźniejszości.
Wielu Polaków (i to młodych) ma dość pouczeń i nawoływań do milczenia, bo „co też o nas w Europie pomyślą”. Wraz z coraz powszechniejszymi kontaktami z „Europą” narasta przekonanie, że nie wszystko, co „Europa” powie, musi być bezkrytycznie przyjmowane. „Europie” też się zdarza pleść trzy po trzy. Dlatego nie musimy się bać, iż przypomnienie stalinowskich zbrodni kogoś urazi, a naszą wiarę musimy kryć. Na grzebieniu z Bykowni obok nazwisk widoczne są daty katolickich świąt ruchomych w 1940 r. (ciekawe, że te po kwietniu, gdy prawdopodobnie dokonano zbrodni, są przesunięte o jeden dzień w stosunku do faktycznych). Ten swoisty testament wskazuje, co jest ważne i czego należy się trzymać.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim