Komentatorzy są zainteresowani nie tyle prawdą, co przedstawieniem swoich sympatii w pozytywnym, a swoich antypatii w negatywnym świetle.
Poszedłem z przyjacielem na wiosenny spacer i tak sobie jak zwykle rozmawiamy, aż tu on nagle stwierdził, że brakuje mu w mediach komentarzy do wydarzeń politycznych. Spojrzałem z troską i spytałem, czy on w ogóle ogląda telewizję albo czyta gazety, bo mnie się zdaje, że tam komentarzy jest aż nadto. Ktoś powiedział, że "Wesele" składa się z samych cytatów; podobnie nasze media zdają się składać wyłącznie z komentarzy. Okazało się jednak, że nie chodzi o to, co u nas zwykło się nazywać ,,komentarzem”.
Obaj czytaliśmy dzień wcześniej w ,,Rzeczypospolitej” artykuł o Larrym Kingu, który od 50. lat przeprowadza rozmowy z różnymi osobistościami, od wielu lat ma stały program w CNN. Rozmowy pana Kinga trwają godzinę (rzecz nie do pomyślenia w naszych telewizjach, gdzie zabójcze tempo morduje zaproszonych gości, bo nie każdą sprawę da się rzetelnie omówić w pół minuty). Pan King nie atakuje swoich gości, nie przerywa im i nie traktuje ich jak tła swojej autoprezentacji. Jego głównym narzędziem jest ciekawość, jego atutem – brak uprzedzeń. Dzięki temu dowiaduje się znacznie więcej niż rekiny żurnalistyki, których celem jest jak najszybsze wykrwawienie ofiary. Ofiara o tym wie i dlatego skupia się na obronie i unikach. Obserwator otrzymuje jeszcze jeden dowód na to, że najmądrzejszy na świecie jest telewizyjny gwiazdor, a gościa zapamięta jedynie wtedy, gdy palnie coś w zdenerwowaniu albo ,,puści” w świat zabawne powiedzonko. I tak wiedza o świecie zamienia się w kolekcję powiedzonek, które tak się mają do istoty rzeczy jak kremówki do dzieła Jana Pawła II.
Wśród naszych ,,komentatorów” trudno byłoby wskazać kogoś, kogo nie dałoby się od razu zakwalifikować jako sympatyka jakiejś politycznej opcji. W przeciwieństwie do sloganu Wolnej Europy: ,,wiadomości dobre lub złe, ale zawsze prawdziwe”, komentatorzy są zainteresowani nie tyle prawdą, co przedstawieniem swoich sympatii w pozytywnym, a swoich antypatii w negatywnym świetle. Ponadto od komentatora można by chyba oczekiwać wiedzy wykraczającej poza bieżące informacje. Odbiorcy nie muszą pamiętać, że bohater wydarzenia już kiedyś zaistniał w mediach, nie muszą znać jego życiorysu ani powiązań, które pozwolą lepiej zrozumieć jego postępowanie. Komentator chyba jednak powinien, choć muszę przyznać, że w czasach, gdy maturzysta nie musi umieć dodawać ułamków, trudno mieć pewność, jakie cechy są niezbędne do tłumaczenia ludziom zawiłości polityki. Nawiasem mówiąc, polityka nie byłaby tak zawiła, gdyby politycy umieli liczyć, i to nie tylko na to, że jakoś to będzie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim