W przyszłości minister edukacji zbierze maturzystów na jakimś błoniu, wyciągnie ręce i uwolni ich od stresu zdawania egzaminów
Za Andrzejem Krzysztofem Wróblewskim, wybitnym fizykiem, pozwalam sobie powtórzyć następującą anegdotę. Znany pisarz Jacques Bernardin de Saint-Pierre poskarżył się Napoleonowi, że nie wszyscy członkowie Akademii Nauk odnoszą się do niego z należytym szacunkiem. Bonaparte zamyślił się i spytał: „Czy zna pan rachunek różniczkowy?”. „Nie” – odparł pisarz. „Na cóż się więc pan skarży?” – rzekł cesarz, który uważał, że na szacunek nie zasługuje ktoś, kto nie zna wyższej matematyki.
Największy polski polityk przewyższa małego kaprala pod względem wzrostu, więc nie musi się przejmować jego opinią. Nie przejęła się nią również pewna pani redaktor, która wyznała w radio, że choć nie zdawała matury z matematyki, to przecież wyszła za mąż i powodzi jej się nieźle. To wyznanie pośrednio wykazuje, że nieznajomość elementarnej matematyki, a zwłaszcza logiki, szkodzi. Istnieją szczęśliwi małżonkowie z ubytkami w uzębieniu, jednak nawet oni zachęcają dzieci do wizyt u dentysty.
Pan wicepremier zdementował pogłoski „Dziennika” jakoby nie chciał obowiązkowego egzaminu z matematyki na maturze, bo jemu samemu trója z tego przedmiotu obniżyła średnią na świadectwie. Jednak już następnego dnia wystąpił z pomysłem, który każe się zastanowić, czy aby jego średnia nie została zawyżona przez stopnie z innych przedmiotów. Wiadomo było, że historycy są potężniejsi od Pana Boga, bo On nie potrafi zmieniać przeszłości. Teraz do historyków dołączył pan minister edukacji, który postanowił wydać świadectwa maturalne tym, którzy nie wypełnili kryteriów ich uzyskania. Minister IV RP nawiązał do peerelowskiego hasła: „Nie matura, lecz chęć szczera” zrobi z ciebie studenta. Ułaskawionych przyjmą we wrześniu te uczelnie, które przyjęłyby nawet Koziołka Matołka, byle płacił czesne. One na pewno skorzystają, czyżby o to chodziło?
Prasa nazwała decyzję „amnestią”, ale przypomina ona raczej absolucję generalną. W przyszłości minister edukacji zbierze maturzystów na jakimś błoniu, wyciągnie ręce i uwolni ich od stresu zdawania egzaminów. To znacznie obniży koszty i pozwoli maturzystom na wcześniejsze wakacje. Na razie szef ugrupowania, które tak często mówi o Polsce, prowadzi antypolską działalność. Obniżanie standardów edukacyjnych i moralnych wiedzie wprost do utworzenia tu rezerwuaru taniej siły roboczej. Jeśli politycy bliżsi wzrostem Napoleonowi nie zapobiegną powstaniu rezerwatu niedouczonych, to wakacje będą trwać bez końca, a wakaty zajmą obywatele krajów zatrudniających mniej miłosiernych ministrów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim