O wychodzeniu ze schematów, ponadczasowych psalmach i kolejnych pokoleniach muzyków opowiada Mateusz Pospieszalski.
Szymon Babuchowski: Na swojej nowej płycie „Psalmy Dawidowe” sięgnął Pan po teksty, które wielu z nas kojarzy z kościoła i łączy z melodią znaną z liturgii. Co sprawiło, że chciał je Pan usłyszeć inaczej?
Mateusz Pospieszalski: Psalmy powstały jako pieśni, które służyły wychwalaniu Pana śpiewem przy akompaniamencie różnych instrumentów. Dzisiaj, śpiewając je np. z towarzyszeniem organów, trzymamy się pewnego schematu. Dlatego postanowiłem zanurzyć je w osobistej atmosferze, korzystając z tego, na czym sam się wychowałem i co nurtuje mnie w muzyce. A wyrastałem na jazzie, klasyce i wszechobecnej rozrywce – takiej, jaka towarzyszyła nam w latach 60., 70. i 80. XX wieku. Beatlesi, The Rolling Stones, Sting, Hendrix itd. Jednym z ważniejszych elementów mojej edukacji muzycznej jest też muzyka folkowa, ludowa, nie tylko polska – muzyka świata.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.