Na głupotę jest tylko jeden sposób: zedrzeć maskę
Tytuł felietonu zamieściłem w cudzysłowie, gdyż przytoczony zestaw słów jest „cudzy”, mnie się taka odzywka nie przytrafia. A owo „powiem tak” bardzo się ostatnio rozpowszechniło, zwłaszcza wśród polityków. Gdy rozmówca stawia jakieś niewygodne pytanie, polityk, nieskłonny do przyznania się do błędu własnego lub „swoich” albo pragnący zamaskować swą niewiedzę, zaczyna: „powiem tak...” lub „odpowiem w ten sposób”. Nie daje jasnej odpowiedzi na „tak” lub „nie” (która mogłaby być prawdziwa lub fałszywa, szczera lub kłamliwa), nawet nie powiada „ja uważam” (co mogłoby być mądre lub mniej), lecz kombinuje, co by tu powiedzieć, żeby pięknie brzmiało.
Jak uczeń przywołany do tablicy, który wie, że trzeba mówić, a nuż się uda, natomiast odpowiedziawszy „nie wiem”, pogrążyłby się. Tyle że uczniowie po prostu mówią (przez pół wieku egzaminowania nie przytrafił mi się student, który zaczynałby odpowiedź od „powiem tak”).
Tymczasem polityk im bardziej „koncypuje”, tym bardziej traktuje swą wypowiedź jak obwieszczenie. „Odpowiem w ten sposób” (czyli „znalazłem sposób na odpowiedź”) ma brzmieć jak załatwienie problemu. Ale nasuwa się pytanie, co taka wykombinowana odpowiedź jest warta. Waloru informacyjnego nie ma żadnego, najwyżej pokazuje, jak indagowany potrafi wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. Zresztą wypowiadający się w ten sposób wcale nie zamierza informować, przeciwnie, on chce dezinformować, bo albo nie ma żadnych informacji do przekazania, albo pragnie informacje ukryć.
Wygłasza zdanie (czasem całą tyradę) nieinformujące o rzeczywistości, nieusiłujące jej wyjaśnić, nawet nieoddające jego poglądu na nią, lecz obliczone na zachowanie twarzy, na przychylny odbiór łatwowiernych, a może też na poklask i pozyskanie zwolenników. Bywa, że owo „powiem tak” to pierwsze kroki w stawianiu jakiejś pozorowanej konstrukcji, której nie można zweryfikować, ale w której istnienie należy wierzyć. Wiadomo przecież, że słuchacz nie będzie sprawdzał, on najczęściej nie pamięta już pytania i nie dostrzega, że misternie majstrowana „odpowiedź” w ogóle nie nawiązywała do pytania. Zaś dziennikarze przeważnie dalej nie dociekają.
A szkoda. Bo przyjmując owo „powiem tak” za dobrą monetę, wytwarzamy sobie obraz świata, w jakim może czujemy się dobrze, tyle że jest to obraz fałszywy, oderwany od realiów, mityczny, „wirtualny”. Co gorsza, zaczynamy wtedy gustować w takich opowieściach wygłaszanych z coraz większą swobodą, a budzi się w nas opór przeciw głosom rzeczowym, analitycznym, chłodnym.... Oraz – co jeszcze gorsze – opowiadacze przyzwyczajają się do tego, że mogą mówić cokolwiek, nikt tego nie sprawdzi, każda głupota uchodzi bezkarnie. Bo na głupotę jest tylko jeden sposób: zedrzeć maskę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego