Jeśli chcemy uniknąć konfliktów, nie wolno nam ulec pokusie bezwzględnego egzekwowania swych praw, lecz musimy zachować wzgląd na drugich
Dziś o kolejnej cnocie kardynalnej, umiarkowaniu. Słowo to nie należy do często używanych. O umiarkowaniu mówi się zazwyczaj w odniesieniu do jedzenia i picia: zaleca się zachować umiar, by utrzymać zgrabną figurę, uniknąć szkodliwej nadwagi i pozostawać w dobrej formie fizycznej. W takim zastosowaniu nazwa „umiarkowanie” zostaje użyta właściwie, bo umiarkowanie to – jak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego – „cnota moralna, która pozwala opanować dążenie do przyjemności i zapewnia równowagę w używaniu dóbr stworzonych”. Dobrze, że przynajmniej na jednym odcinku swych zachowań ludzie rozumieją życiową wagę umiarkowania.
Ale życie to nie tylko jedzenie i picie, nie są to też jedyne źródła przyjemności i nie tylko dążenie do przyjemności trzeba trzymać na wodzy. I tak np. zrozumienie wagi i sensu powściągania dążenia do przyjemności seksualnych pozostaje niestety daleko w tyle za zrozumieniem konieczności umiarkowania w jedzeniu. Umiarkowanie nie sprowadza się do jednorazowych czy jednego rodzaju zachowań, lecz jest to pewna postawa życiowa na co dzień. Uczeni twierdzą, że umiarkowanie to warunek naszego przetrwania. Niezbyt zimna tegoroczna zima może ułatwi nam uprzytomnienie sobie zagrożenia, jakie niesie globalne ocieplenie spowodowane w 90 proc. działalnością człowieka i związaną z nim konieczność oszczędniejszego zużywania energii.
Ekonomiści biją na alarm z powodu rozrzutności, marnotrawstwa dóbr i życia na pokaz. Niestety, wolimy słuchać polityków, a nie ekonomistów – a politycy licytują się w obietnicach bez pokrycia, podsycając w ten sposób pożądliwości ludzkie. Wiążemy duże nadzieje ze wzrostem gospodarczym, trudno nam oswoić się z prawdą, że ma on swoje granice, przede wszystkim zaś koszta, które szczególnie odczuwać będą mieszkańcy Europy, coraz słabiej wytrzymującej współzawodnictwo z innymi kontynentami. Nie ma rady, musimy być bardziej umiarkowani w używaniu dóbr stworzonych.
Nie tylko dóbr, także praw. Mamy świadomość własnej podmiotowości, znamy przysługujące nam prawa. I korzystamy z nich. Wszakże dzieje się to nie w próżni, lecz wśród innych, równych nam podmiotów. Jeśli chcemy uniknąć konfliktów, nie wolno nam ulec pokusie bezwzględnego egzekwowania swych praw, lecz musimy zachować wzgląd na drugich. Właśnie umiarkowanie. W prawie kościelnym jest mądry przepis przypominający wiernym, by w wykonywaniu swoich praw mieli na uwadze dobro wspólne, uprawnienia innych oraz własne obowiązki wobec drugich; jest też wyraźne zalecenie, by z przysługujących praw korzystać z umiarem. Umiarkowanie to rzeczywiście kardynalna, czyli węzłowa, osiowa cnota życia społecznego. Cokolwiek czynisz, miarkuj się! Nie tylko w Wielkim Poście!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego