W średniowieczu ludzi dręczyło dużo obaw i lęków. Ale ten lęk kazał też szukać pewności. Stąd zaufanie do rozumu
Muszę pochwalić Redakcję „Gościa Niedzielnego”. Do numeru 2 załączono dodatek specjalny: „Wracamy do średniowiecza”. Tytuł trochę prowokujący, jeśli porównać go z powiedzonkami stemplującymi średniowiecze jako czasy barbarzyństwa, zacofania, nieuctwa. Tyle że to etykieta nie tylko niezasłużona, lecz błędna, na dodatek próbująca podciągnąć pod jeden strychulec 12 wieków żywej historii Europy (brak wśród uczonych zgody co do terminu końca średniowiecza). Niewątpliwie w XIV w. nastąpiło załamanie (wskutek wojny stuletniej, długotrwałej epidemii dżumy, zastoju nauk), ale to nie daje podstaw do obiegowej, pogardliwej oceny kilkunastu wieków.
Czasy to nie były lekkie. Epidemie, głód, zagrożenia z zewnątrz – wszystko to sprawiało, że ludzi dręczyło w średniowieczu dużo obaw i lęków. Co więcej, kaznodzieje nader obrazowo kreślili perspektywy czekające potępionych, strasząc wiernych, że szanse na zbawienie rysują się w proporcji jak liczba ocalałych w arce Noego do liczby pochłoniętych przez potop. Ale ten lęk kazał też szukać pewności. Wbrew przemądrzałym głosom współczesnych zarozumialców, wiek XII to okres zaufania do rozumu.
Z pędu do wiedzy wyrosły uniwersytety. Pierwsze z nich powstały w miejscowościach, gdzie od lat uprawiano nauki – prawne w Bolonii, teologiczne w Paryżu, medycynę w Salerno. Były jednak tworem zupełnie nowym, wynikłym z pragnienia wiedzy, której zdobywanie wymagało nieraz czytania pism zakazanych w szkołach klasztornych czy miejskich. Uczniowie zbierali się przeto poza szkołą, gromadzili wokół mistrza, organizowali się (chociażby po to, by wytargować niższe opłaty za stancję). Przysparzali miastu sławy (a także dochodów), dlatego, by ich przyciągnąć, zapewniano im różne przywileje. Władze szybko zorientowały się co do przydatności adeptów nauki w sporach politycznych – i tak ze spontanicznych grup powstały instytucje, średniowieczne uniwersytety.
Nie zaistniałyby, gdyby nie ówczesny klimat intelektualny: głód wiedzy z jednej strony, zapotrzebowanie na ludzi wykształconych z drugiej. Dla całości obrazu zaznaczmy, że według zapisanej relacji jednego z doktorów w Bolonii w XII w. kształciło się 10 tysięcy studentów prawa!
Już sama historia średniowiecznych uniwersytetów winna nas skłonić do rewizji utartych poglądów na tamte czasy. A przecież łatwo wskazać wiele innych faktów świadczących, jak dużo zawdzięczamy ludziom tamtych czasów: rozwój miast oraz handlu międzynarodowego i morskiego, początki organizacji rynku i systemu kredytów, postęp techniki (np. turbiny pozwalające opanować energię wodną...), rozwój nauk (zwłaszcza teologii i prawa) i wypracowanie metod precyzyjnego dowodzenia. Warto studiować tę epokę!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego