Popatrzyła mi w oczy i zapytała: „Czy nigdy nie brakowało księdzu dziecka? Własnego dziecka?”. Nie zapierałem się, nieraz mi brakowało
Byłem u Ewy i Grzegorza przed chrztem ich maleństwa. Ewa jak zawsze pogodna, z iskierką przekory w oczach podała mi Patryka, mówiąc o macierzyństwie, o tajemnicy, która w niej się dokonała: „Wy, mężczyźni, nie możecie tego wiedzieć”. Popatrzyła mi w oczy i, sięgając dna mej duszy, zapytała: „Czy nigdy nie brakowało księdzu dziecka? Własnego dziecka?”. Nie zapierałem się, nieraz mi brakowało. Bo przecież celibat to mniej sprawa kobiety, a bardziej dziecka. Odkrycie prawdy tego stwierdzenia jest bardzo ważne dla każdego księdza, zakonnika czy zakonnicy.
Celibatu nie wybiera się dla niego samego, nie wystarczą w jego życiowej akceptacji wielkie teologiczne argumenty. Trzeba zostać ojcem (zakonnica matką). Oczywiście, zawsze zostaje pytanie Ewy o własne dziecko. Ale równocześnie swoją siłę zachowuje odpowiedź tych wszystkich żyjących w celibacie mężczyzn i kobiet, którzy (i które) starają się spełnić w swym życiu tajemnicę duchowego rodzicielstwa. Bo być otoczonym dziećmi i młodzieżą to jeszcze nie wszystko. Rozmawiałem kiedyś z dawną moją uczennicą – brała udział także w biblijnych spotkaniach, żywo angażowała się w życie parafii. Rozmowa zeszła na tematy studenckich par.
Bardzo różne bywają tu układy. Słucham jej wywodów, ocen, własnych planów życiowych. Odnajduję pewne wątki z katechezy jeszcze podstawowej, także ze spotkań formacyjnych, z rozmów. Przerwałem jej: Widzę, że jest w tobie coś z moich przekonań... Teraz ona mi przerwała: „Coś? Dużo, bardzo dużo”. Coś podobnego usłyszałem ostatnio od jednego ze starszych ministrantów. A to już św. Paweł pisał do Koryntian: „Choćbyście mieli bowiem dziesiątki tysięcy wychowawców w Chrystusie, nie macie wielu ojców; ja to właśnie przez Ewangelię zrodziłem was w Chrystusie Jezusie”.
Jaka to ogromna satysfakcja doświadczać, że jest się ojcem ludzkich postaw, sposobu myślenia, wartościowania. Odkrycie, że jest się ojcem, że coś mojego przetrwa w innych, dodaje skrzydeł. Właśnie to usiłowałem Ewie wytłumaczyć. Nie wiem, czy potrafiłem. Bo z tym jest tak, jak ona powiedziała o macierzyństwie: „Wy, mężczyźni, nie możecie tego wiedzieć”. Sądzę, że i duchowego rodzicielstwa nie sposób pojąć, jeśli się tego nie doświadczyło samemu. Na to zresztą trzeba czasu. Ale pełna radość macierzyństwa też przychodzi po latach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów