Normalny – nie znaczy chyba przeciętny. Bo nie chciałbym wtedy być zbyt normalnym
Miałem sprawę w pewnej parafii. Trwały tam rekolekcje. Prowadził je pogodny zakonnik, na co dzień doktor habilitowany, adiunkt uniwersytetu w dziedzinie nieteologicznej. Przy kolacji zgadało się o podyplomowych studiach i o księżach z tytułami naukowymi.
Nagle wikary wtrącił: „Ja jestem normalnym księdzem!”. Ks. dr hab. z uprzejmym uśmiechem zapytał: „A ma ksiądz papiery na to?”. Chyba nie miał i dlatego zrozumiał aluzję, bo do końca kolacji nie odezwał się ani słowem. Ale nie o to chodzi. Mam inny dylemat. Otóż onegdaj wstąpiłem do pewnego klasztoru. Usłyszałem: „Jak to dobrze spotkać normalnego księdza!”.
Co było tym większym komplementem, że zostałem z miejsca zidentyfikowany po tym tu obok zdjęciu. Przypomniał mi się ów „normalny” wikary bez papierów. Przypomniał mi się też pewien e-mail od studentki, w którym nazwała mnie normalnym. I tu zaczyna się mój dylemat. Jaki to ksiądz jest „normalny”? A skoro kilka razy usłyszałem taki komplement, czy to znaczy, że jestem nieczęstym przypadkiem? Martwiłoby mnie to bardzo. Poza tym jestem przekonany, że wśród znajomych księży prawie wszyscy są normalni. Nawet ci z artystycznym, na przykład poetyckim zacięciem, habilitacją i profesurą. Albo i pszczelarze czy alpiniści. Nie wspomnę już o tych bez szczególnych zamiłowań.
A jednak coś jest na rzeczy. Ale co? Normalny – nie znaczy chyba przeciętny. Bo nie chciałbym wtedy być zbyt normalnym. Jeszcze coś – pośród świętych było ponoć wiele, oględnie mówiąc, nietypowych postaci. O bardzo szczególnym, a bywało, że i trudnym charakterze, uchodzili za niezbyt normalnych. Święty na pewno nie jestem.
Czy przynajmniej normalny? Zastanawiając się z pomocą bratnich (i siostrzanych) dusz, doszedłem do wniosku, że w określeniu „normalny” chodzi o księdza mocno stąpającego po ziemi, który nie odgrywa roli zbawcy dusz, ale razem z parafianami staje w kolejce do konfesjonału – i dosłownie, i w przenośni. Który potrafi z uwagą słuchać, aż któregoś dnia parafianie zaczynają jego z uwagą słuchać. Bo kazania mówi najpierw do siebie, a do nich tylko tak jakby mimochodem. Ucieszyłem się ostatnio, bo w rozmowie z ekipą reporterów TV Katowice usłyszałem: „Normalni księża? Ależ oczywiście. 90 proc. księży jest normalnych”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów