Świat jest nam dany jako zadanie, niepowodzenia należy przezwyciężać, błędy naprawiać, winy wyrównywać
Nasze myślenie jest nastawione na dociekanie przyczyn. Pytanie „dlaczego” to koło zamachowe rozwoju. Nasuwa się szczególnie natarczywie w obliczu wydarzeń nadzwyczajnych, niecodziennych, zwłaszcza gdy przychodzi nam przeżywać coś dotkliwego, bolesnego, nie do naprawienia. W obliczu nieszczęść, katastrof, kataklizmów owo „dlaczego” przechodzi w „kto winien”. I słusznie. Bo świat jest nam dany jako zadanie, niepowodzenia należy przezwyciężać, błędy naprawiać, winy wyrównywać. Za katastrofami budowlanymi zazwyczaj stoi mniejsze lub większe zawinienie ludzkie. Do odnośnych organów państwa należy ustalenie, kto i jak zawinił, a następnie wyciągnięcie konsekwencji prawem przewidzianych. Trzeba przyznać, że po tragedii z 28 stycznia organa te zabrały się żwawo do roboty. Takie ich oczywiste zadanie, społeczeństwo oczekuje wyświetlenia przyczyn i ustalenia winy.
Zrozumiałe jest też zainteresowanie mediów (od tego są), czego konsekwencją jest wielość wypowiedzi i wywiadów. Niestety, obok głosów rzeczowych, wyważonych, opartych na sprawdzonych przesłankach, wiele było wielomówstwa, zwłaszcza niektórych osób tzw. szczebla centralnego. Oznajmiali swe zdanie z właściwą sobie pewnością siebie, jak zwykle obce im były jakiekolwiek wątpliwości, przyczyny jasne (ale nie zawsze te same). Co gorsza, posuwali się do insynuacji.
Tylko osobistymi urazami można tłumaczyć niewybredne wycieczki pod adresem osób nielubianych, zwłaszcza najwybitniejszych profesorów prawa karnego, a już potwarzą był zarzut, że konkretny profesor (padło nazwisko) to rzecznik bogatych i gdyby nie tacy jak on, to w Polsce działoby się inaczej!? Słuchało się tego jak propagandystów sprzed ponad pół wieku! A co najgorsza, podgrzewało to klimat szukania winnych. W społeczeństwo, zjednoczone w solidarności i bólu z ludźmi dotkniętymi tragedią, przykładne ofiarnością i gotowością niesienia pomocy, został wstrzyknięty jad odwetu, zemsty, odkuwania się. Tak jakby bez owych głosów nasilających się w dopingowaniu do znalezienia i „przykładnego” ukarania winnych organa ścigania nie wiedziały o swoich obowiązkach. Jakże przytomnie, po ludzku i po chrześcijańsku zabrzmiał w rozmowie telewizyjnej zdominowanej przez motyw winy głos dominikanina: Baczmy, byśmy nie oddalili się od Boga!
Ustalenie przyczyn tragedii jest konieczne - chociażby dla zapobieżenia podobnym w przyszłości. Ustalenie winy również, jeśli rzeczywiście zawiniono - chociażby po to, by w przyszłości nie powierzać poważnych spraw ludziom nieodpowiedzialnym. Ale nie powiększajmy tragedii przez uleganie pokusie zawziętości, odwetu czy zemsty. I nie łudźmy się: nie wyglądamy na takich, co mieliby prawo rzucania kamieniem - ani jako pierwsi, ani w ślad za innymi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego