Bóg z dzisiejszych czytań nie przypomina lukrowanego Jezusika ani pozłacanej Bozi. Trudno mi akceptować we własnym życiu doświadczenia, które Bóg dopuszcza, aby mnie chłostały.
Nie dostrzegam w nich od razu owego „błogiego plonu sprawiedliwości”. Bo co dobrego może płynąć z faktu, iż straciło się ciążę? Jakie dobro niesie ze sobą wypadek samochodowy, w którym uczestniczyliśmy całą rodziną przed kilkoma tygodniami?
Życie we wspólnocie, rozważanie słowa na liturgii pozwalają mi jednak mieć ufność. Choć nie rozumiem sensu trudnych doświadczeń, wierzę, że są mi potrzebne.
Choć emocje wtedy szaleją, a ja się buntuję, rozum podpowiada mi, że Bóg nawet ze zła wyprowadza dobro, a trudne doświadczenia umacniają moją wiarę i zbliżają do Niego.
Boża pedagogika stanowi też dla nas wzór, którym kierujemy się z mężem w wychowywaniu dzieci. Mądra kara, płynąca z troski, a nie wynikająca ze zdenerwowania rodzica, uczy malucha odróżniać dobro od zła, uczy pokory, przyznawania się do winy i przepraszania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Monika Moryń, żona Łukasza, mama Marty i Jana, Kogoś w brzuszku oraz dwóch Aniołków w niebie