Wiele razy zastanawiamy się nad tym, czy jest sens prosić... Przecież nawet jeden włos nie spada z naszej głowy bez Jego wiedzy. Przecież modlimy się: "bądź wola Twoja".
Cóż za niekonsekwencja zanudzać samego Boga swoimi sprawami. Dwa dzisiejsze czytania pomagają nam znaleźć odpowiedź.
Gdy On był w Nain, „wynoszono właśnie zmarłego, jedynego syna jego matki”. I nie zdziwiła Jezusa rozpacz osieroconych bliskich. Daleki jest od proponowania terapii czy kojącej rozmowy. Bo człowiek ma prawo do bólu i cierpienia. I do współczucia.
„Na jej widok Pan wzruszył się bardzo”. Jezus nie zastanawiał się, jakich słów użyć, żeby ulżyć wdowie, której umarł syn. Jezus chodził po ziemi. Wie więc, jakimi prawami rządzi się ludzkie serce.
Nieobce są mu problemy i tych, którzy tułają się, licząc na hojność, gościnę innych, i tych, którym umierają najbliżsi. Taki się nam objawił, więc takim Go zobaczyliśmy. Czemu ogarnia nas lęk, gdy musimy poprosić?
Proszę o siebie i innych, bo taki jest mój Bóg. Bliski ludziom, bo dla nich sam stał się człowiekiem. Miłosierny i współczujący. Doznałam Jego litości i pomocy w najtrudniejszych momentach mojego życia. Był przy mnie. Wzruszył się, patrząc na mnie.
rozważa, Marzena Deresz żona Roberta, mama Matyldy, Krysi i ośmioletniego Zygmunta Szczęsnego, który zawdzięcza życie wstawiennictwu św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa, Marzena Deresz