Gdy czytam fragmenty Ewangelii, jakoś naturalnie szukam postaci, z którą mógłbym się utożsamić. W przypowieści o winnicy i najemnikach będą to oczywiście robotnicy pierwszej godziny, w przypowieści o synu marnotrawnym – starszy brat.
W Janowym opisie Zmartwychwstania najbliższy mi jest sam Jan. Pełen trwogi i niepewności, wierzy osobie bliskiej – relacja Marii nie pozostawia go obojętnym; biegnie do grobu. Jednak przed wejściem oczekuje na Piotra – myślę, że przez wzgląd na starszeństwo chce go wpuścić do wnętrza przed sobą, ale też liczy na autorytet pierwszego z Apostołów, chce, by to on potwierdził Zmartwychwstanie.
Patrzenie na to wydarzenie oczyma Jana ma jeszcze inne zalety. Mogę czuć się umiłowanym uczniem Pana. Mogę odnieść do siebie zdanie „nachylił się”. Ewangelista nie tylko ogląda dowody zwycięstwa nad śmiercią, ale skłania się: to gest uniżenia, a zarazem postawa badacza.
Osobisty ton relacji i wspaniałe zdanie: „zobaczył i uwierzył” przemawiają do mnie najbardziej. Wiara, ale podparta doświadczeniem, zmysłami, emocjami i... nadal: „nie rozumieli”. Odczuwam wiarę jako Tajemnicę; próbuję ją zgłębiać, ale i tak, nawet w chwilach poznawania Prawdy, wciąż nie pojmuję.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Michał Buczkowski, dziennikarz, autor książki "Gorzkie żale"