Od prawie 4 lat piszę minifelietony o świętych. Przyznam, że tylko raz, czytając „święty” życiorys, pomyślałem sobie „Boże, co za nudy”.
Ale i w tym wypadku nie jestem pewien, czy to nie była wina raczej autora biografii niż jej bohatera. Święci to niesamowite oryginały. Ich historie w wielu przypadkach to gotowe scenariusze filmowe. To ludzie z krwi i kości, stąpający twardo po ziemi, ale owładnięci pasją Boga. Uderzające jest to, jak wielu z nich doświadczyło różnego rodzaju cierpienia: rozczarowań, niezrozumienia, odrzucenia, poniżenia, lęków. Nieraz ból był im zadawany także przez ludzi Kościoła.
Wspomnijmy choćby skrajny przypadek św. Joanny d’Arc, skazanej na śmierć dzięki inkwizycji. To, co zadziwia i co jest być może cechą świętości po prostu, to zdolność przyjmowania cierpienia. Nie chodzi, broń Boże, o cierpiętnictwo. To raczej zgoda na nieuniknioną dozę cierpienia przypisaną ludzkiemu życiu. To także odwaga ponoszenia ceny za wierność. Nieraz najwyższej. To zgoda na krzyż. Nie jest przypadkiem, że kult świętych, a także uroczystość Wszystkich Świętych, mają swoje korzenie w kulcie męczenników.
Mówi się, że święci nie wiedzieli, że są święci. Czy na pewno? Nieraz w swoich tekstach święci piszą wprost: „chcę być święty”. To jest świadomie obrany przez nich kierunek życia. Na jednym oddechu wołają zazwyczaj: „jestem wielkim grzesznikiem”. Oczywiście pragnąc świętości, nie myślą o wynoszeniu na ołtarze. Ale jest w nich silne przekonanie, że prawdziwa ludzka wielkość to właśnie świętość. Powiedzieć „chcę być świętym” wymaga odwagi w czasach, w których przepustkę do tzw. wielkiego świata daje deklaracja przeciwna: „radzę sobie świetnie bez Boga”, „oczywiście, ha, ha, ha, nie jestem święty, święta”.
Wspominamy w jednej uroczystości wszystkich świętych. Skąd takie święto? Jakby Kościół obawiał się, że o kimś zapomniał, albo że któryś święty zagubił się w kolejce do kanonizacji. Ten dzień przypomina nam, że świętych jest więcej, niż nam się wydaje. Świętość wielu pozostała znana tylko nielicznym. Ale Pan Bóg o nich nie zapomni. Ci wyniesieni uroczyście na ołtarze, pełnią rolę symbolu, zachęty. Ich barwne życiorysy pokazują, że świętość jest możliwa dla każdego, w każdej epoce, w każdych warunkach. Nie ma złej pogody dla świętych. Do licha, a ja co? Chcę być świętym?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz