Holenderski monarcha Wilhelm Aleksander postanowił zbadać rolę swojej rodziny w kolonialnej przeszłości kraju i dlatego zlecił niezależne badania w tej sprawie, poinformowała służba prasowa króla. Mają one potrwać trzy lata i zostaną przeprowadzone przez uniwersytet w Lejdzie.
Z komunikatu wynika, iż badania obejmą okres od końca XVI wieku do współczesności postkolonialnej.
"Dogłębna wiedza o przeszłości jest niezbędna, aby zrozumieć fakty i wydarzenia historyczne oraz skonfrontować ich wpływ na ludzi i społeczności tak jasno i uczciwie, jak to tylko możliwe" - twierdzi monarcha, cytowany w materiale prasowym.
"Myślę, że ważne jest, aby ta wiedza stała się dostępna również w odniesieniu do roli rodu Orange-Nassau. Należy to zrobić na podstawie dokładnych, krytycznych i niezależnych badań, które zleciłem" - dodaje monarcha.
Badania przeprowadzi uniwersytet w Leiden pod nadzorem niezależnej komisji kierowanej przez historyka Gerta Oostindie. Naukowiec badał wcześniej rolę rodziny Orange-Nassau w historii kolonialnej.
Jak przypomina portal NOS ustalił on, iż przodkowie króla prawdopodobnie sami posiadali niewolników i byli również zaangażowani w transatlantycki handel niewolnikami za pośrednictwem Kompanii Zachodnioindyjskiej. Mieli oni także korzystać z przepływów pieniężnych z byłych Holenderskich Indii Wschodnich.
"To dobrze, że król przyjrzy się także własnej rodzinie" - ocenia Kathleen Ferrier, przewodnicząca holenderskiego komitetu UNESCO, która zasiada w komisji.
Wcześniej badania swojego udziału w kolonialnej przeszłości Niderlandów przeprowadziły największe miasta m.in. Amsterdam i Haga oraz Holenderski Bank Centralny (DNB).
W listopadzie br. rodzina królewska ogłosiła niezależne śledztwo w sprawie pochodzenia przedmiotów z jej własnych kolekcji. Ma ono objąć badania ok. 10 tys. obiektów m.in. obrazów, rękopisów i fotografii. Wyniki postępowania mają być znane w 2024 r.