Krzyże na ścianach domów, szpitali, na cmentarzu, zawieszone na sercu… Są jak mosty przerzucone ponad czasem i przestrzenią, między Golgotą a naszymi, ludzkimi krzyżami.
Opowiadał mi ksiądz pracujący w Niemczech, że parafianie przynoszą mu nieraz na plebanię stare krzyże. – Mówią, że to im nie pasuje do wystroju wnętrza. Dobrze, że mi przynoszą te krzyże, a nie wyrzucają ich na śmietnik, widać mają jeszcze jakąś resztkę szacunku.
Mariusz Szczygieł w jednym ze swoich czeskich reportaży przytacza scenę z praskiego tramwaju: „Blondynce na głębokim dekolcie podskakiwał duży krzyż. Na przystanku wsiadła brunetka z sześcioma kolczykami w nosie, przyjrzała się biżuterii koleżanki i wypaliła: – Co to jest? – Jezus na krzyżu, srebrny! Babcia mi dała. – I ty zamierzasz tego trupa nosić? – Ale on jest ładny! – Tylko nieżywy. A babcia nie mogła dać ci Buddy? Przynajmniej jest weselszy. No jak można nosić nieboszczyka!? Aż mnie ciarki przechodzą po plecach. – A dla mnie on jest ładny i pasuje do bluzki”.
Są i w Polsce podobne obrazki. Znam rodziców, którzy odwiedzając nowe mieszkanie swoich dorosłych synów czy córek, rozglądają się po ścianach, daremnie szukając na nich choćby małego krzyżyka.
Jednym ze znaków czasu europejskiej cywilizacji jest degradacja znaku krzyża i neutralizacja jego religijnego znaczenia. Święto Podwyższenia Krzyża nabiera w tym kontekście nowego sensu. Staje się wołaniem o szacunek dla najświętszego symbolu naszej wiary. Jest zaproszeniem do spojrzenia na krzyż Chrystusa i odczytania jego sensu.
Krzyż nie jest symbolem cierpienia i śmierci. Jest znakiem miłości, która przezwycięża cierpienie i ocala od śmierci. Jest jak strzykawka ze zbawiennym lekiem na choroby świata wbitym w ziemię. Krzyż ukazuje oblicze Boga, który jest tak bardzo inny od naszych wyobrażeń i oczekiwań. To Bóg, który stał się słabym dla słabych, cierpiącym dla cierpiących, konającym dla konających, samotnym dla samotnych, przegranym dla przegranych... współcierpiącym z każdym ludzkim bólem. Fascynująca jest pokora Boga, to całkowite wyzucie się z jakichkolwiek oznak chwały, siły, piękna, czyli tego wszystkiego, co tak bardzo liczy się w naszym świecie. Bóg schodzi na poziom ludzkiego piekła, w samo serce ludzkiej pychy, zazdrości i nienawiści. Idzie w mrok, aby zanieść tam światło.
Święto Podwyższenia Krzyża wiąże się z opowieścią o odnalezieniu relikwii Krzyża przez św. Helenę, matkę cesarza Konstantyna, oraz z budową bazyliki nad miejscem, w którym umarł Chrystus. Kult relikwii Krzyża rozproszonych po świecie, przechowywanych w wielu relikwiarzach, ma swoją długą historię. Nie brakowało tu pewnej przesady idącej w stronę magii. A jednak pragnienie, aby dotknąć krzyża Chrystusa, ma swój głęboki religijny sens. Człowiek chce dotknąć krzyża Chrystusa, aby uczynić go swoim, aby się go uchwycić, aby zaczerpnąć jego siły. Krzyże przydrożne, krzyże na ścianach domów, szpitali, na cmentarzu, zawieszone na sercu... Są jak mosty przerzucone ponad czasem i przestrzenią, między Golgotą a naszymi, ludzkimi krzyżami. Po tych mostach idzie nadzieja, jak mówi starożytna pieśń – „jedyna nadzieja świata”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz