Słowa Ewangelii o pokoju nie z tego świata pocieszają mnie, gdy chwieje się moje poczucie bezpieczeństwa.
Jezus traktuje mnie poważnie, tłumacząc, że nie będzie łatwo, kiedy zniknie mi z oczu, dotychczasowe oparcia zawalą się, a w mojej samotności nie będę wiedziała, co wybrać.
On mnie przygotowuje, tak jak matka uspokaja dziecko przed zastrzykiem, tłumacząc, że będzie bolało, ale krótko, a ona będzie obok niego. Łatwiej mi jednak pocieszać innych ludzi, niż samej sobie głosić Dobrą Nowinę. W kryzysie nie potrzebuję psychologicznych książek i metod, ale żywego człowieka, który w imieniu Pana powie mi, że moje serce i cały chwiejny świat są przez Niego zabezpieczone.
Czasem kilkakrotnie w ciągu dnia dotykam śmierci, będąc blisko rodziców tracących swoje dzieci w poronieniach. Wtedy nie mogę dać z siebie zbyt wiele, prócz słuchającej i współczującej obecności, ale Duch święty przypomina mi, że kto inny jest Pocieszycielem, dającym prawdziwy pokój. Czasami widzę serca uwalniane od trwogi i rozpaczy, które przyjmują nadzieję, gdy utracone dziecko oddają w bezpieczne ręce Boga. I to buduje moją odwagę oddawania siebie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Rusak, psycholog ze Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich