Zdarzenie w Kanie Galilejskiej stało się jakby wbrew woli Jezusa. Dość oschle przecież zareagował na prośbę Maryi, zwracając się do Niej: „Niewiasto”, a nie „Matko”, i pytając z pretensją: „czy nadszedł mój czas?”.
Zadziwiające jest tu nieposłuszeństwo Maryi. Myślę, że przez Nią Bóg przebudował swoją wizję. Uznał, że to najwłaściwszy moment, by Jezus rozpoczął działalność publiczną.
Mnie się zawsze wydawało, że jestem panem mojego życia, dnia, planów, że nikt bez mojej zgody nie jest w stanie zmienić moich decyzji czy choćby mnie samego. Tymczasem Bóg pokazuje wyraźnie: „Nawet mój Syn nie jest niezależny jako człowiek. Może nastąpić coś, co nie jest Jego zamysłem”.
Pan Jezus ostatecznie wpisał się w Boży plan, i to jest coś, co wciąż sprawia mi trudność w naśladowaniu Zbawiciela. Na miejscu Chrystusa nie dyskutowałbym z Maryją, tylko bym się na Nią obraził. Syn Boży był jednak bezradny wobec prośby Matki Boskiej, bo zawsze przyłącza się do działań, które prowadzą do dobra, przybliżają do niego czy też je pomnażają.
Twoim cudem może być powiedzenie „tak” komukolwiek, kto przyjdzie do Ciebie z propozycją czynienia dobra.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Racięcki, terapeuta, powołał „Fundację im. Billa W.”, niosącą pomoc osobom uzależnionym