O Kościele, który musi nauczyć się płakać z płaczącymi, mówi ks. prof. Tomáš Halík.
Marcin Jakimowicz: Martwi się Ksiądz Profesor o Kościół?
Ks. prof. Tomáš Halík: Mój nauczyciel Josef Zvěřina napisał tekst „Kościół – moja miłość i mój krzyż”. Gdybym nie kochał Kościoła, nie martwiłbym się, nie byłbym gotowy, chętny i zdolny do tego, by dźwigać jego boleści i grzechy jak krzyż.
Nie drażnił Księdza triumfalizm polskiego Kościoła („Zobaczcie, mamy pełne świątynie!), z pewnym lekceważeniem spoglądającego na to, co dzieje się nad Wełtawą?
To, co działo się w Kościele, było owocem triumfalizmu – dumnego i głupiego pomieszania ziemskiego, niedoskonałego Kościoła, z ecclesia triumphans, doskonałym Kościołem świętych w niebie. To, co się dzisiaj dzieje, jest karą za triumfalizm, za ten grzech pychy. „Pełne kościoły” z pewnością kusiły do tego grzechu, ale triumfalizm nie dotykał (i nie dotyka) jedynie polskiego Kościoła, widać go było i w Czechach. W końcu przecież nawet samookreślenie Kościoła jako „Kościół męczenników” jest rodzajem triumfalizmu. A nie wszyscy byli męczennikami, bo w Kościele byli też kolaboranci…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.