Uczciwa szychta to codzienny górniczy "Marsz Niepodległości" - podkreśla w rozmowie z KAI abp Wiktor Skworc, dodając, że górnicy okazują się dziś patriotami najwyższej próby: nie słów, a czynów. Metropolita katowicki zwraca uwagę, że wobec rosyjskiego "gazowego szantażu" z węgla nie da się szybko zrezygnować. Wyraził też obawę, że rok wyborczy nie będzie sprzyjał poważnej debacie o Polsce, bo troska polityków o popularność i sondaże bardziej sprzyja wtedy populizmowi niż mądrej i owocnej rozmowie.
Przed nami rok wyborczy: czy widzi Ksiądz Arcybiskup szanse na poważną rozmowę o Polsce, jej wyzwaniach i o tym, jak uczynić byśmy byli dla siebie lepsi? Tak "na oko", to ogłoszone w ostatnich latach dokumenty Episkopatu na ten temat, np. o chrześcijańskim kształcie patriotyzmu (2017) czy o ładzie społecznym (2019) okazały się wołaniem na pustyni. Ale może bez nich byłoby jeszcze gorzej?
Cała historia zbawienia jest takim „wołaniem na puszczy”. Wołania św. Jana Chrzciciela nie wszyscy przyjęli, Jezusa nie każdy słuchał, a św. Pawła Apostoła wielu ignorowało. Zadanie Kościoła polega na tym, co ten ostatni z wymienionych przekazał Tymoteuszowi: „głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, [w razie potrzeby] wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz […] czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty, spełnij swe posługiwanie” (2Tm 4, 2-5). Wspomniane przez pana dokumenty Episkopatu zostały napisane i ogłoszone w tym właśnie duchu.
Natomiast, co do pierwszej części pana pytania: zawsze jest szansa na poważną rozmowę o Polsce. I ona w wielu miejscach i środowiskach cały czas trwa. A rok wyborczy raczej nie sprzyja jej rozwojowi ze względu na to, że w takich okresach priorytetem staje się medialna popularność i poparcie wyrażane w badaniach sondażowych. Te okoliczności bardziej sprzyjają populizmowi niż mądrej i owocnej debacie.
Myślę, że sedno tkwi w tym „byciu dla siebie lepszymi”. A właściwie w intencjach skłaniających nas do bycia takimi. Mogą to być powody związane z formą kontraktu społecznego – bądź dobry dla innych, żeby oni byli dobrzy dla ciebie; użyteczności – bycie dobrymi dla siebie wszystkim się opłaca; ale tu chodzi o coś więcej. Kościół uczy: bądźmy lepsi dla innych, bo Pan Bóg jest dobry dla nas, a my bierzemy na serio słowa Pana Jezusa: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują. […] Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie?” (Mt 5,38-48). I to jest fundament wszelkich debat i szerzej – myślenia w kategoriach dobra wspólnego.
Hasło nowego roku duszpasterskiego “Wierzę w Kościół Chrystusowy” brzmi wyjątkowo, a nawet dramatycznie. W tym sensie, że przecież badania wskazują nie tylko na odchodzenie od praktyk, rezygnację wielu młodych z lekcji religii, ale pokazują też zanikanie potrzeb religijnych w ogóle. Jak więc odnowić dziś - wśród wierzących, ale tych, którzy dystansują się wobec instytucji Kościoła - świadomość tego, czym on jest i jak wzmocnić wiarę w Kościół w sytuacji, gdy ten żyjący w Polsce spotyka dość powszechna krytyka?
Dystansowanie się od wspólnoty Kościoła, czasem posunięte do medialnego celebrowania przez znane osoby aktu formalnej apostazji, rzeczywiście ma miejsce. I czasem powody tych decyzji przedstawiane przy okazji są poważne. Jednak, jak sądzę, nie chodzi tu – jak pan to określił – o „zanikanie potrzeb religijnych w ogóle”. Człowiek jest i pozostanie „homo religiosus”. Może zredukować religię do etyki, wykluczyć z jej rozumienia i przeżywania jakąkolwiek transcendencję, ograniczyć ją do panteizmów czy konglomeratu będącego połączeniem różnych źródeł duchowości, jednak pozostaje „człowiekiem religijnym”.
„Wierzę w Kościół Chrystusowy” to zarówno wyznanie wiary, jak i zaproszenie do jej wyznawania. Odwołuje się do tego zmysłu wiary, jaki jest w każdym człowieku i zaprasza wierzących do jej pogłębienia. Bo przecież ten Kościół, w który wierzę jest – jak wyznaję w „Credo” – „jeden, święty, powszechny i apostolski”.
Jest taka mało znana instrukcja z 2020 roku, ówczesnej watykańskiej Kongregacji do spraw Duchowieństwa o tytule „Nawrócenie duszpasterskie wspólnoty parafialnej w służbie misji ewangelizacyjnej Kościoła”. A w niej – w nawiązaniu do adhortacji apostolskiej „Evangelii gaudium” (2013) papieża Franciszka - takie zdania: „Jeśli coś ma wywoływać święte oburzenie, niepokoić i przyprawiać o wyrzuty sumienia, to niech będzie to fakt, że tylu naszych braci żyje pozbawionych siły, światła i pociechy z przyjaźni z Jezusem Chrystusem, bez przygarniającej ich wspólnoty wiary, bez perspektywy sensu i życia. Mam nadzieję, że zamiast lęku przed pomyleniem się, będziemy się kierować lękiem przed zamknięciem się w strukturach dostarczających nam fałszywej ochrony, lękiem przed przepisami czyniącymi nas nieubłaganymi sędziami, lękiem przed przyzwyczajeniami, w których czujemy się spokojni, podczas gdy obok nas znajduje się zgłodniała rzesza ludzi, a Jezus powtarza nam bez przerwy: «Wy dajcie im jeść!» (Mk 6, 37) (nr 3). To właśnie jest sens tego hasła i nowego roku duszpasterskiego.