Mówi się, że trzeba się piąć w górę po szczeblach zawodowych awansów, kariery itd. A co z drabiną do nieba? Aby jej użyć, trzeba zacząć od tej prowadzącej w dół, do odkrycia przepaści pychy, pożądań, egoizmu.
W tym tygodniu nie ma żadnego liturgicznego wspomnienia świętego lub świętej. I mam kłopot. O kim napisać w naszej rubryczce? A może puste miejsce w kalendarzu liturgicznym w środku Wielkiego Postu jest jakimś wezwaniem, zaproszeniem? Może to miejsce czeka na mnie? Czy nie po to czytamy żywoty świętych, aby odkryć, że sami mamy być świętymi?
Sięgnijmy do chrześcijańskiej tradycji wschodniej. W prawosławnym kalendarzu przypada dzisiaj wspomnienie św. Jana Klimaka, mnicha żyjącego na przełomie VII i VIII wieku. Przydomek zawdzięcza swojemu dziełu „Drabina do raju” (gr. klimaks oznacza drabinę). W wieku 16 lat udał się do klasztoru u stóp Synaju, gdzie niegdyś Bóg objawił się Mojżeszowi. Po dwudziestu latach we wspólnocie Jan przeżył tyle samo lat w samotności na pustyni. Wybrano go na opata klasztoru na Synaju. Tam powstało jego dzieło. Opisuje w nim stopnie, na jakie mnich powinien się wspiąć, aby dojść do spotkania z Bogiem, dodając codziennie „ogień do ognia i pragnienie do pragnienia”. Okazuje się, że tak naprawdę są dwie drabiny. Jedna prowadzi w dół, na samo dno pożądliwości, druga – w górę, ku Bogu. Jan pokazuje w ten sposób, że mnich musi najpierw poznać siebie samego, zobaczyć swoje wady, swoją pożądliwość. Dopiero wtedy może wspinać się w górę, ucząc się pokory i odróżniania Bożych natchnień od pokusy.
„Drabina do raju” stała się klasycznym dziełem wschodniej duchowości zwanej hezychazmem. Greckie słowo hesychia oznacza stan spokoju, wyciszenia serca, czujności i nieustannego myślenia o Bogu. Do tego stanu dochodzi się między innymi dzięki modlitwie serca, zwanej także modlitwą Jezusową. Polega ona na nieustannym powtarzaniu słów „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną”. Powtarzanie tego zdania w rytm oddechu ma na celu otwarcie serca na obecność Bożą.
Mądrość mnichów sprzed wieków uderza głęboką znajomością ludzkiej natury, której nie osiąga wielu współczesnych psychologów. Mówi się, że trzeba się piąć w górę po szczeblach zawodowych awansów, kariery itd. A co z drabiną do nieba? Aby jej użyć, trzeba zacząć od tej prowadzącej w dół, do odkrycia przepaści pychy, pożądań, egoizmu. Nieraz nie wiemy, jak się modlić. Warto spróbować modlitwy Jezusowej. Może zbliżymy się choć o centymetr do stanu, o którym tak pisze Jan Klimak: „Łagodność jest stałym stanem ducha zawsze jednakowego, tak wobec zaszczytów, jak i wobec obelg. Oznacza więc również modlitwę za bliźniego, który ci przeszkadza, z całym pokojem i pogodą. Łagodność przeto znaczy także trwałość w cierpliwości i zdolność kochania, jako że jest ona matką miłości, dowodem rozeznania duchowego...”
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz