Kupiłem nowy samochód. Rodzice postanowili się dołożyć. Byłem szczęśliwy. Dwa dni później jechałem z koleżanką do pracy. Nagle słyszę krzyk: „Uważaj!”.
Zobaczyłem przed maską brązowe zwierzę ze świńskim ryjem. Wpadło mi pod koła całe stado dzików. Koniec przyjemności, wgniecione auto, do mechanika. Rodzina cieszyła się, że jestem cały i zdrowy, ale mnie dopadła taka furia, że... zwyzywałem Pana Boga. Byłem wściekły na wszystko, na całe życie.
Dziś wiem, czemu mnie to spotkało. Gdy znalazłem już wymarzony samochód i usiadłem za kierownicą, totalnie zaćmiło mi rozum. Przestałem chodzić na spotkania modlitewne, rodzina była gdzieś w tle. Duży chłopak polował na dużą zabawkę. Dwie noce prawie nie spałem. Wydawało mi się, że ktoś to cudo kradnie spod bloku. Rasowy bożek. Jezus pokazał mi to jak na dłoni.
Myślę, że gdy wszedł do świątyni i porozwalał stragany, już wtedy ludzie chcieli Go zabić. Już wtedy wydali wyrok. Wyrzucił ich, pokazał im prawdę o nich samych.
Moje ciało jest świątynią. To ja jestem bankierem. Co chwilę mówię: Jezu, przyjdź. A On bierze te słowa na serio i przychodzi. Wywraca moje stoły, stragany, monety. A to już mi się nie podoba...
* wokalista grupy Katolika Front, dziennikarz Radia eM, mąż Gosi, tata Magdy, Radka i Marty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Grzegorz Bociański