... pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”.
Jezusowy nakaz dochowania tajemnicy o cudzie uzdrowienia daje do myślenia. Teolodzy mówią: „tajemnica mesjańska”. Do pewnego czasu i pewnego stopnia miało być zakryte, kim naprawdę jest Jezus. Tym bardziej że Jego mesjańskie posłannictwo miało być tak różne od wybujałych oczekiwań. Spodziewano się, że Mesjasz wyzwoli kraj spod władzy pogańskiego Rzymu, będzie nowym Dawidem, który zapoczątkuje erę niekończącej się świetności Izraela i da mu panowanie nad światem. Tęskniąc za chwałą, Izraelici nie umieliby zaakceptować faktu, że Mesjasz „musiał cierpieć, aby wejść do swojej chwały” (Łk 24,26).
Być może Jezus miał nadzieję, że kapłani uznają w Nim Mesjasza. Z pewnością niewiele mieli okazji - o ile w ogóle - by być świadkami ofiary składanej przez człowieka ozdrowiałego z trądu. Leki na tę chorobę to stosunkowo nowoczesny wynalazek. Znak był zatem ewidentny.
Ciąg dalszy znam dobrze. Kapłani zrozumieli i przestraszyli się. Podejrzanie dobrze to znam. Tę samonakręcającą się spiralę uczuć: najpierw obawa przed tym, co przekracza moje pojmowanie, potem odrzucenie i złość na siebie, na Niego. Już lepiej być trędowatym…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Magdalena Koc, absolwentka teologii na KUL-u