W wieku 17 lat wstąpiła do klasztoru. „Był 15 października 1942 r. Tata towarzyszył mi w pociągu”.
Siostra Serafina (Imelda Brazzalotto) niedawno skończyła 97 lat. W klasztorze dominikanek w Castel Bolognese jest od 80 lat.
Wcześniej mieszkała w Castion di Loria. Jej rodzice byli rolnikami i mieli mały sklep wielobranżowy we wsi. Była szóstym dzieckiem. Jej starsi bracia zmarli. Po niej urodziły się jeszcze trzy siostry i brat. Najbliższa siostra pracowała przy maszynie dziewiarskiej i była na kursie w Treviso. Więc Imelda oprócz pomocy w sklepie pomagała jej robić swetry.
W rozmowie z Il Messaggero opowiada, że kiedy dorastała, poczuła powołanie do życia kontemplacyjnego. Zdecydowała się zostać zakonnicą. Pomimo, że miała być daleko od domu, to rodzice pozwolili jej pójść za powołaniem.
Wybrała klasztor Castel Bolognese, ponieważ była tam już jej koleżanka z wioski - siostra Teresa Moro. I tak pierwszy raz do klasztoru wybrała się w maju 1942 roku. Chciała doświadczyć życia kontemplacyjnego. Wspomina, że czuła się dobrze z tą decyzją.
Do klasztoru wstąpiła mając 17 lat.
"15 października 1942 roku ostatecznie wstąpiłam do klasztoru. Tata towarzyszył mi w pociągu".
Siostra Serafina jest jedynym żyjącym świadkiem, który widział bombardowanie klasztoru w czasie wojny.
"Był kilka razy bombardowany. Zakasaliśmy rękawy i rozpoczęliśmy odbudowę".
Krewni sióstr przybyli na rowerach z równiny weneckiej z jedzeniem i podstawowymi artykułami pierwszej potrzeby. Wśród przybyłych był także ojciec siostry Serafiny. W Castion di Loria zorganizowano nawet loterię, by zebrać dla sióstr pomoc. Niektórzy, zwłaszcza krewni Matki Teresy Moro, zostali w Castel Bolognese na kilka miesięcy, aby pomóc przy odbudowie.
Siostra Serafina przez te wszystkie lata zajmowała się różnymi rzeczami. Ale jak podkreśla: "nigdy nie żałowałam swojego wyboru".
MG/Il Messaggero