Myśl wyrachowana: Kto nie daje znaków życia, ten nie żyje. Podobnie ze znakami wiary.
W Świebodzinie stanął największy na świecie pomnik Chrystusa. Zaraz znaleźli się tacy, co koniecznie chcieli wiedzieć, ile też ta figura kosztowała, żeby móc ją przeliczyć na szpitale, żłobki, przedszkola albo i laptopy dla głodnych dzieci. Odezwali się też niezawodni prześmiewcy, którzy etatowo wstydzą się za Polskę przed Zachodem, a bo to u nas jak nie prezydent za mały, to pomnik za wielki.
Gdybym nie wiedział, co o tym monumencie myśleć, to po przeczytaniu komentarzy w „postępowych” mediach już bym wiedział. Bo wartość pewnych rzeczy poznaje się po tym, kto je atakuje i z jakiego powodu.
Podobno ta rzeźba to symbol „betonowego katolicyzmu”, wyraz gigantomanii i pychy. A jakże. Gdy jakiś wariat zje rekordową liczbę rowerów, to go wpisują do księgi Guinnessa i biją mu brawo. Kto umie włożyć sobie w gębę sto papierosów naraz, tego obwożą po festynach i podziwiają za pięć złotych od łebka. Ale gdy ktoś postawi największy pomnik Temu, który jest naprawdę największy i któremu nie takie hołdy się należą, krzywią się esteci i burzą się zacne umysły. Jan Turnau w „Wyborczej” powołał się na Ewangelię według św. Jana (18,36), gdzie Jezus mówi, że królestwo Jego nie jest z tego świata. „Ale kto by się przejmował Biblią: Jezus musi być królem Polski. Musi mieć też u nas pomnik najwyższy” – ironizuje redaktor.
Nieprawda. Jezus nie musi mieć u nas najwyższego pomnika – ale ma. A czemu nie? W Arabii Saudyjskiej Mu takiego pomnika nie postawią, w Brukseli tym bardziej. A w czym to koliduje z Biblią? Czy z faktu, że królestwo Jezusa nie jest z tego świata, wynika, że na tym świecie nie można Jezusowi złożyć żadnego wyrażonego materialnie hołdu? Czy to znaczy, że mamy ten świat rzucić w diabły i niech się tu rządzą sataniści, nihiliści i Kampania przeciw Homofobii? Niech stawiają swoje pomniki i co tam mają, a my skasujmy krzyże przydrożne, kaplice, figury, by pogrążyć się w świecie ducha. Zgodnie z tą logiką, musielibyśmy kościoły budować dopiero na tamtym świecie, bo ten do Jezusa nie należy.
Otóż należy. Choć Jego królestwo nie jest z tego świata, to cały świat jest Jego własnością. I właśnie takim przedstawia Go statua ze Świebodzina. Jego korona nie jest znakiem władzy doczesnej.
Jest znakiem chwały, której dostąpił, gdy dokonał dzieła zbawienia w koronie z cierni. To wielkie szczęście, że nasza ziemia jest pełna poświęconych Bogu znaków przynależności do Niego. One są jak drogowskazy, jak światła w ciemności. Nawet jeśli nie wszystkim pomogą, to na pewno nikomu nie zaszkodzą. Cokolwiek by o świebodzińskim monumencie powiedzieć, jedno jest pewne – jego zaistnienie jest czymś dokładnie przeciwnym, niż życzą sobie inżynierowie postchrześcijańskiego świata. W czasie gdy ogłupiałe społeczeństwa dążą ku pustce, odwracając się od stajenek, zamykając kościoły i ściągając ze ścian krzyże, ktoś ośmielił się postawić widoczny z daleka posąg Chrystusa. Znak nadziei i miłości. Czy wszystkim wskaże drogę do królestwa Bożego? Pewnie nie, ale na pewno utrudni pochód królestwu nicości
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak